Dekorowanie parafialnego kościoła odlewem swojej nogi. Czyli alternatywne formy spędzania Walentynek.
Luty. Idę do pracy, a z wystaw sklepowych już czają się pluszowe misie dzierżące w łapach zbombardowane brokatem róże. Czerwone poduchy naszpikowane cekinami jak gwoździami. W tle hasła jak za komuny. Tyle że teraz komuna amerykańska. „I love you”. „Be my Valentine”. „Kiss me”. Dyskretnie wymiotuję za siebie. Ocieram usta rękawiczką. Idę dalej. Czytaj dalej