Bloki, kaptury.

To była miętowa maść na bóle mięśni. Teraz wszystkie koszulki z tamtego miejsca nią pachną. Ten zapach nie schodzi nawet w 40 stopniach. Potem cała szafa wybucha miętą, jest wspomnieniem tego lata, wdrukowanym w powietrze. Obrazy, supercut z tamtego lata. Boazeria na suficie i kasztanowiec za oknem, ramen na dowóz z Pyszne.pl i koty latające tak wysoko jak mole ubraniowe. Rossmann na skrzyżowaniu i mobilny internet, który śmigał jak światłowód. Ta kamienica stała na skrzyżowaniu miasta i mojego życia, zaraz pod nadajnikiem Play’a.
Czytaj dalej/ fot. Karolina Pląska; Diabelski Mostek, Salwator, marzec 2019
Pamiętam, jak wyprowadzałam się z wcześniejszej miejscówy na Grzegórzkach z takim przyspieszeniem, że w rękę wbiłam sobie najeżony kolcami i wspomnieniami z Gran Canarii pałąk opuncji figowej. Ta przeprowadzka kosztowała mnie sto pięćdziesiąt złotych, dwie zgubione miseczki w lamy i osiem godzin wydłubywania pęsetą kolców. Czytaj dalej