Biła Nicz i Biały Lew, czyli (po)smaki Lwowa.
/ fot. Lwów
Wieczorem miasto miało posmak chmielu, kiedy Biały Lew mieszał się nam na ustach z Biłą Niczą (Białą Nocą). A kiedy już woleliśmy widzieć piwa ustawione rzędem na półkach za barmanem niż odkapslowane na naszym stoliku, szliśmy do sushi baru, gdzie za kolejne 60 hrywien można było zajeść nawet najcięższą gastrofazę rolkami Futomaki. Czytaj dalej