
Zbieram z dzielni ogłoszenia “kupię mieszkanie w tej okolicy” i przyklejam je na lodówkę. Chcę pamiętać, że ktoś chciałby mieć takie życie jak ja, chociaż kawałek tego życia. Otodom to fajna sprawa. Pozwala ci wyobrazić sobie życie, jakiego nigdy nie będziesz mieć i obejrzeć wszystkie penthouse’y, apartamenty i premium wille tego miasta. A przecież to miasto to dla ciebie zimne kamienice, 850 zł kaucji, czekanie na przystanku pod Bagatelą, zawsze ze skręconymi od wilgoci włosami i zawsze bez parasolki, wyblakłe na słońcu graffiti na Mogilskim, zrobione na MDMA.
So many layers of not me
Po co te złote mieszkania, kto je kupuje, kto w nich mieszka? Zawsze dziwią mnie ci ludzie, którzy kupują nieruchomości za gotówkę. Co to w ogóle znaczy? Oni przychodzą do agenta nieruchomości z walizką pieniędzy i potem wszyscy zasiadają razem do wspólnego liczenia? Ślinią opuszki, żeby Jagiełło szybciej przelatywał im przez palce? Pół miliona, milion, półtora milion. I jest – ładny, zgrabny penthouse. Ale jest pandemia, więc może nie śliną. Może liczą dłużej i niecierpliwią się bardziej, bo chcą już klucz do tego złotego apartamentu nad Wisłą, z którego widać Tatry, podłoga jest podgrzewana, a światło wygasza się na dźwięk oddechu. Ciekawe, jak to jest kupić mieszkanie za gotówkę? To chyba trwa milion razy krócej niż stawianie hipoteki i ciułanie tych 20% wkładu własnego na kawalerkę na Kolejowej. I nawet jak zawiesisz tam potem ładne zasłony z H&M Home i nawet jak polecisz z ładnym lofi z głośnika, to nazwa ulicy nie da Ci zapomnieć, że co godzinę za oknem, niczym diabeł tasmański przez pustynię, przelatuje ci pospieszny do Katowic.
So many layers of not me
Ja i tak najlepiej wspominam te wynajęte pokoje w kamienicach przy alei. Pokoje które były wyższe niż dłuższe i trzeba było dokupić drabinę, żeby móc skutecznie zarządzić przestrzenią. I te wszystkie fotele ze śmietnika, w barokowych tapicerkach, poprzepalane fajkami i zapadnięte do ziemi, z których nie trzeba się było tłumaczyć. Mieszkania w których istniała niewypowiedziana i nie zawieszona na lodówce zasada, że możesz nanieść tyle mebli, ile tylko jest na śmietniku trzy piętra pod tobą. Gentlemen’s agreement. I te huśtawki z opon, których, koniec końców, nigdy nie udało się zawiesić, bo każde lato było za krótkie. W cenie najmu był za to kot współlokatorki i resztki ciepłego makaronu w garnku. Łazienka nagrzana zimą, z parą wodną na lustrze zamiast twojego odbicia. I nigdy nie było wiadomo, co to za biały pyłek na szafce nad zlewem, bo to nie był puder do twarzy. Każdy wieczór mógł być fazą, każda chwila tą jedyną. To były miesiące możliwości.
So many layers of not me
Dobrze wspominam te strychy, pawlacze i skrytki na miotły. Wszystkie miejsca, w których można się było schować i nie być. Przez chwilę, przez godzinę, dwa wieczory, przez lata. Uczyliśmy się kręcić lolki, przesuszać i przelewać kwiaty, kupować ostropest, łamać sobie na nim zęby i udawać, że to taki lifestyle. Jeść Gerbery po szczękościsku i wchodzić do ZetPeTeka z listy, nigdy na bilet. Zaczynać na afterze, kończyć na beforze i chodzić tylko tymi ulicami, gdzie latarnie zapalały się diamentem. Mój psychiatra kazał mi pisać, ale idę o zakład, że nigdy nie przeczytał ze mnie więcej niż kartę pacjenta.
So many layers of not me
Ile masz na sobie warstw, które są not you? Nawet teraz, w domu, na pandemii, na kanapie, a na Instagramie? Powiększone usta? Przedłużone włosy? Microblading na brwiach, permanentny kontur wokół ust? Toner na włosach, handpoke na palcach, żele na paznokciach, Swarovski na kciuku? Wybielone zęby, dodziarane piegi. Jak bardzo szykujesz się i czekasz na wiosnę, na zelżenie obostrzeń, na koniec pandemii? Żeby pokazać światu (czyli tymi kilkorgu, kilkunastu ludziom) nową wersję siebie? The upgraded you. Ty, wersja 10:0. To będziesz jeszcze ty? Zamknięta w ciasnych terminach między dopigmentowaniem piegów a przedłużeniem włosów i płytki paznokcia, skróceniem odrostu, a wydłużeniem linii żuchwy, zbotoksowaniem czoła i lwiej zmarszczki. Cała ty, cała perfekt. A będzie warto?
Możecie mnie wyklikać tu:
darjusz
Kraków, który mi się nie zdarzył. Chwilę był jak świat równoległy, jak druga szyna torów. Przez chwilę zdawało się, że można przeskakiwać z jednej na drugą. Równoległość była jednak iluzją i tamten Kraków szybko oddalił się. Dzisiaj, czytając o twoim Krakowie, mam wrażenie, jakbym otworzył ”Grę w klasy” na stronie, która do tej pory była sklejona z inną.
PolubieniePolubienie
miziol
Niezle zdjecie :-) . Wlasciwie to bardzo dobre ! Kupuja te drogie domy i mieszkania za kradizone pieniadze, bo inaczej sie nie da.
PolubieniePolubienie
ultra
Szukałam w różnych instytucjach pomocy przy szukaniu mieszkania za całe 10 tysi. Trzeba uważać, bo raz pokazali mieszkanie w hotelu. Ale nikt o tym nie wspomniał. Innym razem chcieli sprzedać mieszkanie ze współwłasnością i dopiero dzień przed transakcją przypomniano sobie o tym. Cały rok zwodzenia i pokazywania mieszkań, o których chciałoby się od razu zapomnieć, bo np. przy słupach wysokiego napięcia z jednej, a cmentarzem z drugiej strony. Teraz byłabym mądrzejsza, żadnych pośredników.
Serdeczności
PolubieniePolubienie
optymista13
Nigdy nie zdarzyło mi się mieszkać w wynajmowanym, więc nie wiem, jakie to uczucie. To obecne w którym żyję, zostało wykupione na własność, dzięki decyzjom rządowym. Nie mam prawa narzekać!
PolubieniePolubienie
George Dudzinsky
Hmm …
PolubieniePolubienie
Agnieszka
Kocham Twe teksty zawsze❤️ Ciebie tylko od czasu do czasu. Najbardziej chyba za koty, dopiero potem za tę „odrobinę inteligencji” i masę uczuć. Zb
PolubieniePolubienie
Bet
To piegi też są teraz sztuczne? Och, jak się cieszę, że wzrastałam bez tych sztucznych ulepszaczy. Na rzęsy i brwi olej rycynowy. na twarz maseczka z drożdży a paznokcie pilniczkiem. Wszystko bez terminów!
Też się często zastanawiam kto kupuje te „złote domy” – bo przecież nabywcy są!
PolubieniePolubienie
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
To musiały być prawdziwe stare, dobre czasy. Zazdroszczę Ci tej czasówki w dziejach świata :DD
PolubieniePolubienie
kasja
Kwestia techniczna „za gotówkę”, ale nie, że odkurzacz z oelix za dwie stówki, tylko kawał (nawet mały) nieruchomości za setki tysięcy też mnie intryguje i też obstawiam, że przynoszą je w walizkach, no, może w plecaku turystycznym dla niepoznaki.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Starszy Wajchowy
Nie, to oznacza „bez pożyczki z banku”. Pieniądze są przelewane z konta na konto, a nie przynoszone w walizce.
Atrakcją takiej oferty dla sprzedającego jest taka, że nie ma ryzyka że kupujący nie dostanie kredytu
PolubieniePolubione przez 1 osoba
wujek Zdzisiek
ja żem se tak kupił kwadrat, ciułałżem, ciułał i wyciułał, trzeba było pójść do pośrednika z czekiem bankierskim w zębach, potem do banku, oddać im ten świstek, szask prask i klucze (czy tam karta teraz) w kieszeni
polecam ciułanie i skąpstwo (nie mylić z chciwością) jako sposób na życie
PolubieniePolubienie
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
No tak, to racja. Banki mogą odmówić, ale teraz jest ich tyle, że któryś w końcu da. Oczywiście może to nieprawdopodobnie wydłużyć proces „starania” się o nieruchomość ;>
PolubieniePolubione przez 1 osoba
kasja
dzięki za wyjaśnienie. niedawno czytałam, że pałac w Piekarach, został sprzedany za gotówkę i nabywca przyniósł tę forsę w plecaku, dosłownie. ale to były lata 90 -te :)
PolubieniePolubienie
Starszy Wajchowy
Wydaje mi się, że taki numer by teraz nie przeszedł. O ile mi wiadomo jest jakaś oficjalna granicą kwoty którą można zapłacić gotówką, a powyżej trzeba przelewem
PolubieniePolubienie
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
Podobno czasem klienci przychodzą fizycznie z pieniędzmi. Tak mi mówił mój doradca finansowy, ale on był showmanem i nigdy nie wiadomo, kiedy mówił prawdę, a kiedy był bajkopisarzem xD
PolubieniePolubienie
kaas282
czy pandemia koronawirusa jest jeszcze dostępna? Zainteresowana
PolubieniePolubienie
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
LOL
PolubieniePolubienie
kaas282
serio. Powieszę w pokoju u siebie, gdzie wchodzą do mnie w namordnikach. I oprawię godnie.
PolubieniePolubienie
Kasia Zajkowska
Ostatnio non stop siedzę na Otodom (bo szukam) i robię screeny co lepszym ogłoszeniom. Widziałam np. kawalerkę w Warszawie, jakieś 20 m….za 16 000 za metr! Ale kto by się czepiał, była full wypas. Penthousy to chodzą po 2,5 miliona ;)
Strasznie mnie rozwalają te opisy:nowa inwestycja w prestiżowej okolicy, dużo zieleni, parki, szkoły etc…a tak serio to będzie kolejne blokowisko, gdzie ludzie będa żyli na kupie i zaglądali sobie w okna.
A jeśli chodzi o ostatni akapit: no layers, siedzę właśnie w szlafroku na home office, a po pandemii nie chcę już nigdy żyć tak, jak wypada, łącznie z przymusowym noszeniem stanika. Dresy forever!
Ps. Nie wiem, skąd mam Cię w śledzonych blogach, ale naprawdę świetnie piszesz! Pozdrawiam z prestiżowej kamienicy na Salwatorze :D
PolubieniePolubione przez 1 osoba
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
Kasia, mam to samo! To ze stanikiem. Ja zawsze chodziłam w staniku, po prostu wierzyłam, że tak mi jest wygodniej — okazało się, że nie jest :DD I tak samo planuję już nie wracać do noszenia go ani w domu ani poza :DD Szukanie mieszkania to może być niezła jazda. Ludzie od marketingu serio sobie głowy łamią nad tymi opisami. Opisy są jak domku Ani z Zielonego Wzgórza, a, tak jak piszesz, to jedno kolejne. blokowisko i to dość gęste :PP Powodzenia z szukaniem! Trzymam kciuki!
PolubieniePolubienie
sagula
Najdziwniejsze jest to, że ci perfekcyjni ludzie, mający ekstra mieszkania, pracujący za dużą kasę się notorycznie zdradzają!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
Tego nie wiem .__.
PolubieniePolubienie