/ fot. od góry: Kiki i Fąfel
Kikimora tymczasem wsuwa swój uszaty łeb do łazienki, sprawdza, co tak długo nam dzisiaj schodzi i nawołuje Fąfla. Jej dymny pyszczek faktycznie sprawia, że bez względu na intencję ma ona niezmiennie aparycję słowiańskiej Kikimory, co, wyobrażam sobie, może budzić strach w ofiarach i u nieznajomych, u nas wzbudza raczej serdeczny uśmiech.
Mały ma ze mną deal. Kiedy usłyszy, że wstałam i ciężkim krokiem zmierzam do łazienki, wpada tam tak szybko, że dosłownie wjeżdża do brodzika. Należy do tych kotów, które nie ominą sprzątania kuwety. Będą stały i patrzyły, jak ich człowiek wygrzebuje z piasku pachnącego białą, dziką różą (firma Tigerino, wielkie, ekologiczne, papierowe wory żwirku) formacje kupsztali i skamieniałe siku, zazwyczaj niepokojące przypominające kotlety mielone mojej mamy, która mam nadzieję mnie teraz nie czyta.
Faza fekalna małego nie kończy się tu. Mały asystuje mi też, kiedy to ja zasiadam na kibel i kiedy to ja oddaję się rytualnemu, porannemu wypróżnieniu. Nasłuchuje każdego dźwięku spadu substancji stałej w odmęty kibla i przechyla główkę w zdumieniu.
Ale mój dzień nie zaczyna się tu. Mój dzień zawsze zaczyna się od Kikimorca. Kikimorzec został stworzony po to, żeby budzić. Po piątej bez ceregieli wchodzi do sypialni. Gdybym wtedy nie spała, to widziałabym znad kołdry jej czarny, falujący ogon, zbliżający się do mnie niczym płetwa grzbietowa rekina. Kikimora to charakterna dymna koteczka, którą znaleziono na jednym z osiedli w Stalowej Woli, bo wokalizowała tak głośno, że dobrzy, albo po prostu zmęczeni życiem ludzie, zadzwonili do lokalnej fundacji. „Wokalizacja” to eleganckie i eufemistyczne określenie nadmiernego miałczenia. Kikimora nigdy nie straciła tego vibe’u. Wbija na kołdrę, a jej miałk rozlega się niczym syrena alarmowa. Budzi zawsze, bez względu na porę dnia i fazę snu. Prowadzi zawsze do kuchni i zawsze pogania przy nakładaniu mokrego. Przy suchym wykazuje cierpliwość – cnotę, którą koci bóg bynajmniej nie obdarzył ją w nadmiarze.
Ociera się o nogi, mruczy, grucha, gada, gubi sierść. W końcu jej ekscytacja osiąga punkt kulminacyjny i Kiki już się nie pierdoli. Wskakuje na blat kuchenny i tam spożywa należną jej część mokrego – nierozdrobnioną, wielką, zbitą kulę składającą się w 98% z mięsa. 2% niech pozostaną tajemnicą.
Kiedy wstaje drugi człowiek, Kiki powtarza czynności. Nieraz miała serwowane dwa śniadania, bo perfekcyjnie zwokalizowała swoją rolę biedującego kota. Poranna kocia opera, co rano ta sama, doprowadzona do perfekcji. Gdyby na stanie w mieszkaniu był trzeci człowiek, a nawet czwarty i piąty, jestem przekonana, że po kolei wpadaliby w jej sidła.
Fąfel wysłucha do końca mojego porannego fekalnego koncertu, ledwo pozwoli, żeby różany pyłek żwirku osiadł na dnie kuwety i zainspirowany moim wypróżnieniem sam postawi w piasku kilka długich i ciepłych klocków, tak że na powrót rzucam się do łopatki. Większa część poranka schodzi mi więc na obcowaniu z fekaliami w różnym stopniu zastygu i od różnych właścicieli. Czyszczę od razu. Kikimora tymczasem wsuwa swój uszaty łeb do łazienki, sprawdza, co tak długo nam dzisiaj schodzi i nawołuje Fąfla. Jej dymny pyszczek faktycznie sprawia, że bez względu na intencję ma ona niezmiennie aparycję słowiańskiej Kikimory, co, wyobrażam sobie, może budzić strach w ofiarach i u nieznajomych, u nas wzbudza raczej serdeczny uśmiech. Współlokatorka mojej przyjaciółki oglądała kiedyś zdjęcia z Intagrama Kiki (po skutecznym dokoceniu i ujściu z życiem Fąfla konto zostało przemianowane no wspólne konto dwóch kotełów, które występują pod wspólnym nazwiskiem von Dymkos) i powiedziała całkiem serio: ta kotka jest straszniejsza od prawdziwej Kikimory.
Kikimorka nie zdąży wsunąć swojego dymnego odwłoku do łazienki, bo świeżo wydefekowany Fąfel jest jak kula wystrzelona z armatki. Wbija się w lekko uchylone drzwi i zgrzbiecony wypada do salonu, zalicza dwa ślizgi na gołych panelach, potrąca doniczkę, po czym wypada na balkon. Tutaj pragnę uspokoić wszystkich, którzy doczytali aż dotąd: balkon jest w pełni osiatkowany. Nawet przy silnych tendencjach samobójczych nie da się z niego rzucić. Wszelkie zwierzęta, inwentarz, trzoda chlewna, wszelkie formy życia większe niż chomik syryjski pozostaną na nim przy życiu. Kikimora stawia ogon na sztorc i rusza w ślad za małym, czasem pogruchując z cicha, częściej przy akompaniamencie przypominającym psujący się traktor.
Jest 8:05. Mogę udać się na zasłużoną i należną mi porcję home workingu. Obydwa koty pochodzą z fundacji Kocia Wyspa i dobrze wiedziałam, na kogo się piszę.
ostrepioroblog
Widzę ,że masz tam rozrywkowo.:D kocham koty. Mój koci przyjaciel żył 18 lat. :)
pozdrawiam
opb
PolubieniePolubione przez 1 osoba
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
Baaardzo długo <3
PolubieniePolubione przez 1 osoba
George Dudzinsky
Że Koty ?
PolubieniePolubienie
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
Yup.
PolubieniePolubienie
Anka
Koty <3 Pozdrawiam z moim ;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
<3 !
PolubieniePolubienie
Idzie Wiosna
dom bez zwierząt jest jak ogród bez kwiatów. Ktos tak kiedyś powiedział… zawsze u mnie były i psy i koty.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
Dokładnie! <3
PolubieniePolubienie
antekgrycuk
Ja mam młodą, 10-miesięczną kotkę, trikolorkę, która ma na imię Murza (R-Z osobno), ale ja jej nie nazywam inaczej niż łobuz. Zgadniesz czemu? ;) Moja ostatnio wypadła z okna (wysoki parter) i w życiu nie widziałem, aby kot chciał wrócić tak szybko! ;)
Twój tekst bardzo zabawny, nieco męskotematyczny, ładnie opisuje naturę niektórych sierściuchów.
A nie myślałeś, żeby użyć kota po porannym wypróżnieniu?… ;) hihihi
Pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
Nie będę używać kota w takich celach xDDDDD
PolubieniePolubienie
kaas282
Wpłaciłam datek na azyl dla kocich sierotek i zachęcam innych. W tych czasach fundacje mają ciężko…..
PolubieniePolubione przez 1 osoba
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
Popieram i robię to samo <3
PolubieniePolubienie
robrac
Demony wyglądają… bosko. Wystarczy spojrzeć i wiadomo, że są szczęśliwe. Rytuały w kocich domach są podobne. U mnie na ogół budzimy się razem, ale gdybym zaspał, budzi mnie przemarsz kocich łap po grubej wykładzinie. Można? A jak! A jak nie pomaga, można trącać lampkę nocną, tak żeby się rozkosznie kolebała, w brzmieniu przypominając armatnie kule toczone po schodach…
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
Skąd ja to znam :DD Wypisz wymaluj: kotka moich rodziców :DD Moje jeszcze nie zrzucają ;DD
PolubieniePolubienie
Bet
Szczęśliwe koty i szczęśliwi ludzie – taki mam wniosek z tego uroczego tekstu. Niech Wam będzie tak miaucząco !
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
Dziękujemy :*
PolubieniePolubienie
Celt Peadar
My z Buddym też mamy swoje codzienne rytuały i to już od samego rana, jak „paca” łapą, albo ponagla szczekaniem i drapaniem, żeby wyjść. I wyjść trzeba, nie ma rady :D
Podobnie jak u Ciebie, samotna toaleta należy już do przeszłości :D Wszystko i wszędzie robisz w towarzystwie psa, który przeważnie chce być tak blisko, że niemal stapia Ci się z nogą :D
PolubieniePolubione przez 1 osoba
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
Ahha :DD To jest już poziom dalej niż moje koteksy :DD Albo i dwa :DD
PolubieniePolubione przez 1 osoba
scart
Pięknie, ale kocham Cię za Miłość do najdumniejszych stworzeń na Świecie ❤️
PolubieniePolubienie
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
<3 !
PolubieniePolubienie
scart
Agatko jesteś Piękną i wspaniałą Kobietą, Szczęściarzem jest lub będzie ten którego pokochasz 💞
PolubieniePolubione przez 1 osoba
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
No nie wiem, nie wiem ;DD
PolubieniePolubienie
tropemniepodleglej
A Wy dalej żyjecie na kocią łapę ;)
PolubieniePolubienie
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
Ja właśnie nie :pp
PolubieniePolubione przez 1 osoba
tropemniepodleglej
OK. Na osiem kocich łap, na razie, bo sprawa wygląda rozwojowo ;) Szacunek.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
:DD
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Starszy Wajchowy
Pięknie piszesz. Koty są charakterne, oj są!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
𝙰𝚐𝚊𝚝𝚊 𝚆𝚒𝚎𝚌𝚣𝚘𝚛𝚘𝚠𝚜𝚔𝚊
Prawda? :DD Koty bardzo. Za miłe słowo dziękuję! :)
PolubieniePolubienie