Dwa morderstwa przed siódmą.

bluszczyk

/ fot. Karolina Pląska;  Diabelski Mostek, Salwator, marzec 2019

quotation

Pamiętam, jak wyprowadzałam się z wcześniejszej miejscówy na Grzegórzkach z takim przyspieszeniem, że w rękę wbiłam sobie najeżony kolcami i wspomnieniami z Gran Canarii pałąk opuncji figowej. Ta przeprowadzka kosztowała mnie sto pięćdziesiąt złotych, dwie zgubione miseczki w lamy i osiem godzin wydłubywania pęsetą kolców.

Jeszcze nie ma siódmej, a już zabiłam dwa razy. Co gorsza, nie zdążyłam nawet wygrzebać się z łóżka. Wzdycham nad trupem. Poranne statystyki, które od dwóch miesięcy skrupulatnie prowadzę. Mniejsza o to, jest koniec maja, a na strychu jakieś  dziesięć stopni. Wzdycham, kolejna cyfra do porannego bilansu zysków i strat, i jednym palcem włączam olejaka. Na dwójkę, wystarczy. Strząsam z siebie resztki snu i ostrożnie wysuwam ze śpiwora, który, jak głosi naszywka, ma atest do spania do minus dwóch stopni. Magda nazwała go mumią, bo jest węższy u dołu i szerszy u góry i faktycznie można się w nim zapiąć na kształt i podobieństwo samego faraona.

Uśmiecham się do siebie z braku kogoś innego na stanie i przypominam sobie ten moment, kiedy oglądałam strych po raz pierwszy. Kończył się marzec, a wraz z nimi obawy o długi i mało spektakularny koniec zimy. Mróz ustępował miejsca mocno anemicznemu słońcu, ale już dało się żyć. Właściciel stryszku, Fin spod Espoo, na okoliczność mojego przyjścia rozhulał obydwa olejaki na maksa, tak że, jak tylko wtoczyłyśmy się z kumpelą po spirali schodów jak nic ukradzionych z latarni morskiej w Jastarnii, uderzyło nas przyjemne ciepło. Uderzył nas też zapach terpentyny i farb olejnych, bo Timo, przed moją wprowadzką zaadaptował strych na pracownię malarską. Wprowadziłam się miesiąc i tysiąc złotych później, a Timo ze sztalugami i w obłoczku terpentyny zstąpił do piwnicy. 

Przecinając dziesięć stylowych metrów kwadratowych mojego nowego przybytku, kątem oka przyuważam sąsiadkę. Wstała wyjątkowo wcześnie i wyjątkowo wcześnie, jak na nią, zabrała się do ściągania ubrań z balkonu. Aha, pewnie będzie padać, skoro ściąga kwieciste oversizy o tak wczesnej porze. Szkoda tylko, że kiepuje mi prosto w okno i że poranek jest wybitnie bezwietrzny, bo wiatr nie porywa popiołu, tak że ten spada prosto na lewą połaciówkę. Nie ma jednak nic bardziej przewalonego niż wynajęcie strychu, który jest na wysokości parteru, bo ktoś kiedyś sprytnie i dowcipnie wzniósł go nad bryłą garażu. Nad moją głową codziennie wznoszą się więc monumentalne w swoim brudzie i wyszczerbieniu kamienice Salwatoru. Pomimo gołębi, bardziej obficie defekujących tu powojenne gzymsy, i dilerów koki, których w słoneczny weekend można tu spotkać na każdym rogu, uwielbiam tę dzielnicę pasjami i dałabym się za nią pokroić. Dosłownie. Pamiętam, jak wyprowadzałam się z wcześniejszej miejscówy na Grzegórzkach z takim przyspieszeniem, że w rękę wbiłam sobie najeżony kolcami i wspomnieniami z Gran Canarii pałąk opuncji figowej. Ta przeprowadzka kosztowała mnie sto pięćdziesiąt złotych, dwie zgubione miseczki w lamy i osiem godzin wydłubywania pęsetą kolców. 

Wcześniejsze mieszkanie, które wynajmowałam, podzielone było na cztery, prawie tej samej wielkości pokoje, umeblowane dokładnie tymi samymi meblami z IKEI, w których łóżka były dokładnie tak samo boleśnie jednoosobowe, a za drzwiami mieściła się dokładnie jedna para rolek. Ścianki działowe między pokojami jakiś bardzo oszczędny demiurg postawił na szybko i z gipsu. Pierwszej nocy przywaliłam przez sen głową w ścianę i wybiłam w niej trzy dziury. Kiedy ktoś ziewnął w pokoju w prawym skrzydle mieszkania, słyszała to osoba nieszczęśliwie zamieszkująca skrzydło lewe. Po pół roku znałam już pełną poranną i wieczorną rutynę dźwiękową współlokatorek, ale co ważniejsze też ogłoszenia wszystkich oszustów na Gumtree. Pół roku na tamtej dzielni wypłukało mnie też z wszelkiej inspiracji. Czułam się, jakbym mieszkała w katalogu IKEI i moje życie wydawało się wycięte z jakiejś broszury w pokrętny sposób reklamującej zbiorowy wynajem w mieście królów.

Słońce tymczasem już rozlewa się na drewnianej spirali schodów, kiedy wtaszczam się na górę. Łapacze snów zakurzonymi piórami muskają krzywe ściany. Widać, wstałam nie tylko ja i sąsiadka z góry, ale też i wiatr. Zatrzaskuję połaciówkę i już mam na powrót zapiąć się w mumię salwatorskiego faraona, kiedy na cienkiej jak włos babci nici zjeżdża pająk, wielkość którego przemilczę z uwagi na czytelników o mniej mocnych nerwach. Zawisa dokładnie na takiej wysokości, że gdyby chciał, mógłby mi postukać mięsistym odnóżem w czoło. Może faktycznie jestem szalona, woląc mieszkać na nieogrzewanym strychu, który nawet nie ma adresu, pełnym niedokończonych pejzaży i świeżo ubitych pająków. Tego rozbijam trampkiem na połaciówce z taką wprawą z jaką wbija się jajka na patelnię. Trzeci trupek tego poranka, mruczę, i z błogością, zapewne nieznaną nawet bogom starożytnego Egiptu, zapinam się po uszy w mojej mumii z Decathlonu.

strzalkos

Screenshot 2019-08-27 at 08.18.01

Tekst ukazał się w Magazynie Szajn* w bardzo trafionych grafikach Zuzanny Wichy z Lunaria Creates.

39 myśli na temat “Dwa morderstwa przed siódmą.

  1. Mikołaj Naruszewicz

    Za dobrze opisujesz. Tęskni się do Krakowa. Do Albertynskiego, gdzie właściciele wyjechali na mieszkanie i myśląc że nikogo nie ma chcieli prowadzić mojego psa. Bo znaleźli mu mieszkanie, a on wył i sąsiedzi się skarżyli jak nikogo nie było. Szybko znaleźliśmy mieszkanie na prądniku czerwonym. Ale ile jeszcze jest miejsc do zamieszkania. Może jutro zagram w czeskiego totolotka. Może mi tu szczęście dopisze.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Zib

    Sorki Agatko, niepotrzebnie wdałem się w wymianę poglądów z kimś kto ich nie posiada zbyt wiele. Nie powinno to zdarzyć się u Ciebie. Przykro mi ale czasem trudno mi się powstrzymać przed dokopaniem tym którzy kiedyś tworzyli kastę czerwonych pająków. Jednym słowem komuchow, głównie dla korzyści doczesnych.
    To oni zabili mi Ojca w grudniu 70 roku w Szczecinie. I żeby tylko to….
    Tak czy inaczej, nawet jeśli mam powody to szkoda Twego bloga. Jest zbyt niezwykly😍

    Polubienie

    1. Zib

      Przynajmniej mam jeszcze siłę aby za sobą zasypać 😁 i nie muszę jak towarzyszka pionierka liczyć na to że ktoś mi wymieni wreszcie pieluchę. Mimo wszystko życzę nadal dobrej samooceny. POza tym nic już nie zostalo, prawda? 💝

      Polubienie

      1. ulotnechwile870674553

        Może i masz jeszcze siłę zasypać, ale smród kuwety zostawiłeś już na wielu blogach. Sądząc po twoim życiorysie, który umieszczałeś tu i tam, raczej szybciej się doczekasz pieluchy niż ja. Starszy jesteś od węgla, ale jeszcze się nie nauczyłeś, że się do wymiany zdań nie wtrąca, jeśli nie zostałeś zaproszony do konwersacji.
        Ps. Doradzam zmianę psychiatry, bo te ciągłe wtrącanie „PO” to wyraźny objaw fobii. „Towarzyszy”, szukaj raczej w swojej ulubionej partii. Tam ich mają na morgi!

        Polubienie

      2. Zib

        Tydzień musiała towarzyszka nad tym myśleć? Efekt mierny, no ale zawsze. Mysz urodziła górę! Czego nie wiem, wiem że cuchnie. Tak samo jak jej uroda, niewątpliwie bardzo nadgryziona wszystkim co gryzie. Z kwasem solnym WŁĄCZNIE!
        Na Twoim miejscu bałbym się lustra. No ale każdy lubi to co chce. Niektórzy horrory. A niektórzy od dzieciństwa jakieś partie. Najpierw pzpr a teraz po. Jeśli chodzi o moje ulubienia, to żadnej partii ani nawet zwiazku wśród nich nie było i nie ma.
        Co do wtrącania się. Nigdy bym nie śmiał zadzierać z takim intelektem😁

        Polubienie

      1. ulotnechwile870674553

        Mieszkam w domu z ogrodem. Jeśli chodzi o pająki, prawie to samo. Miałam dwa wyjścia. Zwariować, albo polubić. Większość nie lubi. Ja polubiłam na tyle, by ich nie zabijać. Łapię w słoik i wnoszę do ogrodu. Jednak nie wymagam aby wszyscy robili tak samo. Po prostu stwierdziłam, że je lubię. To wszystko.

        Polubione przez 1 osoba

  3. Bet

    Tak jakbym tam była! Słowo oddało obraz i klimat opisanego miejsca – ilustracja tylko odrobinę pomogła:))
    Pająki podobno lepiej łapać za pomocą kartki i szklanki. Zabijanie ich przynosi pecha. Ale rozumiem, że w desperacjo człowiek jest zdolny do morderstw.

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.