A kto woli, temu po dwie grudki soli.

p1010059

/ fot. Karolina Chaja, Mały Rynek

Przeciskam się przez dwa wielkie słupy, jak mniemam stalagmity, groźnie wyrastające z podłogi. Schylam głowę, bo z góry też nastają na mnie podobne, solne wypustki. Z siatkami zakupów ledwo udaje mi się przecisnąć do recepcji.

Zmęczona Krakowem, pracą, a przede wszystkim sobą postanowiłam poszukać ukojenia w jednej z tutejszych grot solnych. Co prawda groty ogłaszają się głównie na jesieni i głęboką zimą z powodu gorszych niż złe stanów powietrza, to dzisiaj po pracy stwierdziłam, że moje zdrowie psychiczne i fizycznie nie może czekać aż tak długo. Na recepcji wita mnie promienna, zmutowana do niewyobrażalnych rozmiarów bryła soli, świecąca jak reklama pierścionka zaręczynowego z brylantem.

– 8 zł za godzinę, ale można też wejść na Multisporta. Wpuszczamy o pełnych godzinach – dowiaduję się od progu. Pani z obsługi łyska do mnie białym uśmiechem i przypiętą na piersi ozdobną grudką soli. Legitymuję się srebrną kartą Multisportu, dostaję kluczyk do szafki i białe skarpetki. Te ostatnie są dwa rozmiary za duże i muszę za nie zapłacić 6 zł. Rolują się jak pończochy po starszej siostrze w podstawówce i obiecuję je sobie zdjąć, jak tylko wpuszczą mnie na solne podwoje. Szafka do której wkładam rzeczy okazuje się cała być w piasku i pachnie solą bardziej niż dział przypraw w Carrefourze.

Widać zegar na ścianie się późni, bo babeczka ruchem i uśmiechem już zaprasza nas do wnętrza. Mijamy się z wcześniejszą grupą, która wylewa się sennie ze środka i, przez równie ciasne drzwi, przeciskamy się do groty.

Wnętrze przypomina grotę solną jak Wieliczka Hollywood. Pokój co prawda udaje, że został wyrzeźbiony w solnym korytarzu, ale wbudowane w ściany lampki oświetlają całość na intensywny róż, co nadaje miejscu raczej charakter burdelu. W zamyśle poblask miał zapewne działać kojąco na skołatane nerwy, jednak po chwili głębszego zastanowienia czuję, jakbym weszła do Cinema City na ostrą rąbankę sci-fi i zapomniała przy wejściu okularów 3D. Moi współtowarzysze solnej niedoli w nabożnym skupieniu wybierają sobie miejsca spośród identycznie wyglądających leżaków. Z głośników sączy się relaksacyjna muzyka, niepasująca na kosmicznego wystroju. Padam na jeden z leżaków, który ugina się pod moimi 50 kilogramami żywej wagi. Nogi sprzętu, który równie dobrze może pochodzić z ekskluzywnego sklepu z antykami co z niedzielnych łowów na Hali Targowej, zapadają się w kawałeczki pokruszonej soli, którą wysypana jest grota.

Za moją głową płynie strumyczek stylizowany na mały, ale niewątpliwie górski potok. Nad wystrojem, jak widać, dzielnie pracowało co najmniej kilka osób, które nie mogły się dogadać. Być może były innych narodowości i nikt z nich nie mówił po angielsku. Otwieram książkę, którą przezornie zabrałam ze sobą na tę solno-kosmiczno-górską wyprawę. Debiut Żulczyka, ,,Zrób mi jakąś krzywdę”. Ledwo zdążam rozgiąć okładkę, a do groty wtacza się młoda kobieta z dwójką dzieci przytroczoną do nóg. Na sam widok nasuwa się refleksja, że dobrze, że kobieta nie ma trzeciej nogi, bo niechybnie zaowocowałoby to trzecim dzieckiem.

Dzie­ciaki oka­zują się zazna­jo­mione z grotą bardziej niż z osie­dlową pia­skow­nicą. Osiadają zaraz przy wej­ściu, w wydzie­lo­nej pia­skow­nicy usy­pa­nej z malut­kich sol­nych krysz­tał­ków, uroz­ma­ico­nych rów­nie gęstym wysy­pem wsze­la­kiej maści i wiel­ko­ści łopat i gra­bek. Zaczy­nają od kłótni o czer­woną łopatkę śred­nich roz­mia­rów, nie­wy­róż­nia­jącą się niczym wzglę­dem pozo­sta­łych. Ich krzyki i postę­ki­wa­nia uno­szą się aż po solną kopułę jak w kościele na podnie­sie­niu. Fron­tal­nie nad dzie­cia­kami wisi wyryty w ścia­nie napis „Pro­simy o zacho­wa­nie ciszy”.

Nakrywam się po uszy kocem, w który wyposażony jest każdy z leżaków. Koc nosi na sobie zapach i pewnie naskórek stu wcześniejszych użytkowników. Jest to zapach soli, ale bynajmniej nie morskiej. Krzyki dzieci mieszają się z improwizowanym szmerem improwizowanego strumyka. Rozkładam się na leżaku jak może rozłożyć się źle złożona szafa z Ikei i patrzę w solne niebo. Na sklepieniu jeszcze inny projektant wnętrz zawiesił drobne lampiony na podobieństwo gwiazd. Wzdycham powietrzem przesyconym jodem, wapnem, selenem, potasem i miliardem innych nieznanych mi z imienia drogocennych dla zdrowia pierwiastków.

40 minut później budzi mnie kolejna grupa, wolno wpełzająca do solnego przybytku. Strzepuję z siebie resztki soli i snu. Od jodu kręci mi się głowie i nie mogę się wyzbyć z uszu szumu strumyka. Ulica uderza mnie jakby ktoś ją włączył na system głośnomówiący. Pierwsza wizyta w grocie pomogła mi jak kulawemu karnet na wspinaczkę wysokogórską.

Felieton ukazał się w 29. numerze Magazynu FUSS.

strzalkos

​Jeśli spodobał Ci się tekst, to super! Gdzieś tam cieszę się jak dziecko i skaczę pod sufit mojego ośmiometrowego strychu. Udostępnij, proszę, podlinkuj, przescroluj jeszcze raz. Wpadaj też częściej na zimę i na Facebooka. Much love!

64 myśli na temat “A kto woli, temu po dwie grudki soli.

  1. Celt Peadar

    Ja uwielbiam takie miejsca :) Natomiast mój Tata reaguje zupełnie jak Ty po pierwszej wizycie :D Byłem w grocie w Krynicy i tutaj w Sączu, ale nigdzie nie spotkałem się z takim zachowaniem ze strony innych korzystających… Współczuję bardzo. Może kolejna wizyta faktycznie będzie już bardziej relaksująca…

    Polubienie

      1. bzymbzymk

        Ale dzięki temu rośliny coponiektóre są wolne xd może to one wymyśliły? Przecież niećpający to najbardziej prymitywna tkanka „inżynierii” Tak czy siak bez wymordowania z 90% ludzi nie da się zliberalizować tego rynku i spowodować, że użytkownicy będą mieć conieco IQ. Taki darwinizm trochę;)

        Polubienie

      2. Zib

        Zdajesz sobie sprawę że zgadzasz się z tezą że trzeba wymordować 90 % ludzi?
        Współczuję, zawsze mordowanie zacznie się od ćpunów😂

        Polubienie

      3. bzymbzymk

        Racja a co ci co są inside dostęp do wszystkiego mają, aczkolwiek nie muszą bo wiedza z innych światów. Dostęp dzisiaj tutaj i teraz kolektywu do wiedzy to masowa panika. Nawet mnie ostrzegano poniekąd przed pisaniem bloga a też nie dostałem wielu info „from here” sądząc po stats brak komentarza. Rośliny i wiele zwierząt to cholernie mądre stworzenia ludzie poza mową „inną” i urodą nie mają dosłownie nic:)(większość)
        pozdrawiam:)

        Polubienie

  2. Martinus

    Agato – winienem Ci podwójne przeprosiny. Przede wszystkim za to, że rozwinąłem w komentarzach dyskusję daleką od tekstu, który napisałaś. A po drugie za to, że znowu przeze mnie są powtórzone komentarze. Mam problem z ich zamieszczaniem, przy pierwszej próbie nic się nie pojawiło, pojawił się komunikat że muszę się znowu zalogować, potem znów nie było nic widać. Spróbowałem kliknąć „odpowiedz” w innym miejscu i później okazało się, że zostały zatwierdzone parokrotnie. Będę się starał nie powtarzać, obiecuję i proszę o wyrozumiałość.

    Polubione przez 1 osoba

  3. stopociechblog

    Agatko, czytało się bajecznie. Wszystko rozumiałam i współczułam skołatanym nerwom twym, wyczerpaniu ciał. Chciałabym znaleźć się tam, poczuć, poleżeć… Ileż razy uśmiechnęłam się, dzięki Tobie, kiedy pisałaś o trzeciej nodze, czy zaowocowałaby, źle złożona szafka z Ikei, pomogło jak kulawemu karnet na wspinaczkę.. Gratuluję wpisu i wypadu, zawsze to nowe doświadczenie w za dużych opuszczających się skarpetach.

    Polubienie

  4. ulotnechwile870674553

    Kolejne miejsce w necie skażone zapachem kociej kuwety. Lubię koty, ale… niekoniecznie takie którym się wydaje, że wiedzą wszystko na każdy temat, zaś charakter mają raczej pekińczyka czy ratlerka… Pozdrawiam w nowym roku :)

    Polubienie

    1. Agata Wieczorowska

      Ja bym nie brała tego tekstu tak na poważnie. Osobiście lubię groty i chodzenie tamże, a tekst jest reblogiem mojego dość humorystycznego artykułu o grotkach solnych. Nie jestem alfą i omegą i nie piszę z takiej pozycji. Pozdro 100!

      Polubienie

    2. Zib

      Wydaje się że wiedzą wszystko na każdy temat- wzruszająca samokrytyka , no i ten pekińczyk ( to od niewątpliwej urody?)
      Co do zapachu to przy niektórych towarzyszkach ze zbowidu kocia kuweta to Channel no°5😐 ale rozumiem, ulotne chwile uleciały w latach 50 tych razem z papą Josipem 😉

      Polubienie

      1. Martinus

        No cóż, ZIB – skoro czepiasz się słówek, to proszę bardzo. Faktycznie, wstępnie uznałem słowo „pierdolowaty” za jakiś neologizm, utworzony od słowa „pierdolić”. Jeśli jednak wyraz miał pochodzić od „pierdzenia” to: po pierwsze prawidłowo pisze się „pierdołowaty” – z literą „ł”, a po wtóre: słowo „pierdzieć” jest wulgaryzmem (sprawdź słownik np.: https://sjp.pl/pierdzie%C4%87).
        Co do używania wulgaryzmów w tekstach literackich, to akceptuję ich obecność, o ile jest czymś uzasadniona (wyraz artystycznego buntu, realistyczne przedstawienie jakiejś postaci, warstwy społecznej, lub środowiska, podkreślenie emocjonalnego stosunku narratora i jego charakteru, ewentualnie gombrowiczowska „dupa” itd.). W komentarzach do czyichś komentarzy nie wydają mi się konieczne, dlatego poczułem się urażony.
        Nie wiem skąd w końcowym pytaniu retorycznym ten ironizujący przydomek „ZNAWCY”. Nie uważam się za znawcę. Podobnie jak inni komentujący, wyrażam prywatną opinię i ewentualnie dzielę się wrażeniami – na czym, jak sądzę zależy autorce, może nawet bardziej, niż na zwykłych pochlebstwach (choć te są oczywiście miłe). Można się z moim zdaniem nie zgadzać, a nawet z nim się nie liczyć; wolno je skrytykować, najlepiej z jakąś konkretną argumentacją. Problem w tym, że teraz pijesz do mnie, jako „ZNAWCY” (próbując najwyraźniej zdegradować wartość moich wszelkich słów) a w gruncie rzeczy, naskoczyłeś na mnie głównie z powodu przypadkowego powtórzenia komentarza. Zaczynam żałować, że Cię za to przeprosiłem.

        Polubione przez 3 ludzi

      2. Zib

        Józef to powszechne imię i tak miał też Wieserionowicz . A Tito był takim samym komunistą jak i Stalin. Tylko miał trochę dalej do centrum wszechswiata.😀 No i jeśli tam było lepiej to głównie dzięki pracy połowy jugoli w Niemczech 😁

        Polubienie

      3. miedzianagora

        Nie chodzi oto gdzie było lepiej, chodzi o to, że Tito zapobiegał walkom bratobójczym i był jedyną osobą, która mogła ich zjednoczyć. Tak naprawdę system państwowy jaki stworzył nie ma żadnego znaczenia. Przyjrzyj się: dzisiaj większość ludzi w tych małych porozpadowych republikach zdecydowanie tęskni do czasów Jugosławii (i to nawet w bogatej Słowenii). Pamiętaj też, że Tito nie był Serbem, wbrew twierdzeniom niektórych, że ta nacja była tam faworyzowana.

        Polubienie

      4. Zib

        Nie interesuje mnie historia Jugosławii, co więcej zwroty takie jak „wiekszosc” czy „my np. Polcy” albo „wszyscy” z założenia wkładam między bajki. Tak jak i w tym wypadku ☺

        Polubienie

      1. bfcb

        Czytałem kilka lat temu artykuł bazujący na badaniach solnych komnat przeprowadzonych przez Główny Instytut Górnictwa. Wniosek był taki, że jodu w tym powietrzu, a i innych pierwiastków, jest maluśko, maluśko.

        Polubienie

      2. bfcb

        Też raz odwiedziłem takie miejsce dla przeprowadzenia obserwacji społecznych, parę ładnych lat temu, jak się zaczęła moda na takie wynalazki. Wrażenia osobiste miałem takie, po godzinnym pobycie, że zdecydowanie wolę w domu puścić płytę Briana Eno, przygasić światła, zapalić kadzidło o aromacie jodu, nakryć się kocysiem i sączyć sobie cóś przyjemnego ze szkła. Odlegle parafrazując Depeche Mode – my own personal salt cave ;-) Completely free of charge…

        Polubienie

  5. Martinus

    Szczerze? Czytałem ten tekst z lekką irytacją, przy czym nie wynikającą budowanego nastroju, ani z empatycznego podejścia do bohaterki. Powodem był ton, który ewidentnie ociera się o stand-up niedoświadczonego satyryka, z kilkoma mocno wyeksploatowanymi motywami: szablonowa obsługa, sztampowy kicz wystroju, wyświechtany brak higieny i dokazujące dzieciaki. Zgoda, taka jest (bywa) rzeczywistość, ale po co kolejny raz, w takiej formie o niej przypominać. Wcześniej czytane miniatury były o klasę, ba! niektóre nawet dwie klasy wyżej. Emanowały wyważoną dozą poetyki, pewną naturalną świeżością, nienachalną grą słów i skojarzeń… A tu, widzę początkującego komika, który opisem doznawanych przykrości chce wzbudzić w odbiorcy – no właśnie: co? Uśmiech politowania? Szkoda :(

    Polubienie

    1. Zib

      Jedną z najbardziej wkurwiajacych ( to słowo lepiej pasuje do Twej poetyki niż denerwujacych) cech pierdolowatych dupków jest powtarzanie się. Nie zasługujesz na politowanie😊

      Polubienie

      1. Martinus

        Nie lubię niejasności, więc mimo niechęci do ludzi zbytecznie wulgarnych, pozwolę sobie wytłumaczyć moje powtórzenie. Pierwszy raz pisałem tu swój komentarz i niezbyt pewnie poruszam się po kolejnych okienkach i funkcjach. Kiedy już napisałem, zauważyłem literówkę w angielskim słowie. Nie mogłem znaleźć opcji powrotu do edycji komentarza, dlatego zrobiłem „przejdź do poprzedniej strony” i okazało się, że znów byłem w polu z wpisywanym tekstem. Poprawiłem błąd i zatwierdziłem komentarz. Niestety, poprawiony komentarz pojawił się jako nowy, czego nie przewidziałem. Jasne, że to moja wina, bo nic się nie stało samo (ja napisałem z błędem, ja źle dokonałem poprawki i przeze mnie są dwa niemal identyczne komentarze) – ale może wystarczyłaby bardziej powściągliwa uwaga, niż trzy przekleństwa w jednym zdaniu.

        Jeżeli jeszcze kogoś zdenerwowało moje „powtórzenie” komentarza, to kajam się i przepraszam. Ciebie ZIB również.

        Polubienie

      2. Zib

        Mnie to raczejest rozbawiło, czego to się nie robi aby zwrócić na swoje lustrzane odbicie uwagę. Co do ilosci niecenzuralnych słów, to wypadaloby liznąć choć odrobinkę matematyki. Tak w zakresie jednej ręki! Słowo pierdolowaty nie ma konotacji z tym , o którym sadzisz. Pochodzi od „pierdzenia” , zatem ocena nietrafiona.
        Co do wulgaryzmów to w zasadzie ich nie używam , za jednym wyjątkiem. W stosunku do osób które ich naturalność przyjmują. Tak jak Ty , który chwaliłeś felietony , w których tych słów nie brakowało a zganiłeś chyba jedyny ostatnio , w którym takich słów nie było. Wnioski wyciągaj sam.
        No i proponuje czytać ze zrozumieniem i moźe z inną dość podstawową umiejętnością. Odróżnienia fikcji od opisu rzeczywistości. Czy to aż tak wiele oczekiwań od takiego ZNAWCY?

        Polubienie

      3. Martinus

        No cóż, ZIB – skoro czepiasz się słówek, to proszę bardzo. Wstępnie uznałem słowo „pierdolowaty” za jakiś neologizm, utworzony od słowa „pierdolić”. Jeśli jednak wyraz miał pochodzić od „pierdzenia” to: po pierwsze prawidłowo pisze się „pierdołowaty” – z literą „ł”, a po wtóre: słowo „pierdzieć” jest wulgaryzmem (sprawdź słownik np.: https://sjp.pl/pierdzie%C4%87).
        Co do używania wulgaryzmów w tekstach literackich, to akceptuję ich obecność, o ile jest czymś uzasadniona (wyraz artystycznego buntu, realistyczne przedstawienie jakiejś postaci, warstwy społecznej, lub środowiska, podkreślenie emocjonalnego stosunku narratora i jego charakteru, ewentualnie gombrowiczowska „dupa” itd.). W komentarzach do czyichś komentarzy nie wydają mi się konieczne, dlatego poczułem się urażony.
        Nie wiem skąd w końcowym pytaniu retorycznym ten ironizujący przydomek „ZNAWCY”. Nie uważam się za znawcę. Podobnie jak inni komentujący, wyrażam prywatną opinię i ewentualnie dzielę się wrażeniami – na czym, jak sądzę zależy autorce, może nawet bardziej, niż na zwykłych pochlebstwach (choć te są oczywiście miłe). Można się z moim zdaniem nie zgadzać, a nawet z nim się nie liczyć; wolno je skrytykować, najlepiej z jakąś konkretną argumentacją. Problem w tym, że teraz pijesz do mnie, jako „ZNAWCY” (próbując najwyraźniej zdegradować wartość moich wszelkich słów) a w gruncie rzeczy, naskoczyłeś na mnie głównie z powodu przypadkowego powtórzenia komentarza. Zaczynam żałować, że Cię za to przeprosiłem.

        Polubienie

      4. Martinus

        No cóż, ZIB – skoro czepiasz się słówek, to proszę bardzo. Wstępnie uznałem słowo „pierdolowaty” za jakiś neologizm, utworzony od słowa „pierdolić”. Jeśli jednak wyraz miał pochodzić od „pierdzenia” to: po pierwsze prawidłowo pisze się „pierdołowaty” – z literą „ł”, a po wtóre: słowo „pierdzieć” jest wulgaryzmem (sprawdź słownik np.: https://sjp.pl/pierdzie%C4%87).
        Co do używania wulgaryzmów w tekstach literackich, to akceptuję ich obecność, o ile jest czymś uzasadniona (wyraz artystycznego buntu, realistyczne przedstawienie jakiejś postaci, warstwy społecznej, lub środowiska, podkreślenie emocjonalnego stosunku narratora i jego charakteru, ewentualnie gombrowiczowska „dupa” itd.). W komentarzach do czyichś komentarzy nie wydają mi się konieczne, dlatego poczułem się urażony.
        Nie wiem skąd w końcowym pytaniu retorycznym ten ironizujący przydomek „ZNAWCY”. Nie uważam się za znawcę. Podobnie jak inni komentujący, wyrażam prywatną opinię i ewentualnie dzielę się wrażeniami – na czym, jak sądzę zależy autorce, może nawet bardziej, niż na zwykłych pochlebstwach (choć te są oczywiście miłe). Można się z moim zdaniem nie zgadzać, a nawet z nim się nie liczyć; wolno je skrytykować, najlepiej z jakąś konkretną argumentacją. Problem w tym, że teraz pijesz do mnie, jako „ZNAWCY” (próbując najwyraźniej zdegradować wartość moich wszelkich słów) a w gruncie rzeczy, naskoczyłeś na mnie głównie z powodu przypadkowego powtórzenia komentarza. Zaczynam żałować, że Cię za to przeprosiłem.

        Polubienie

  6. Martinus

    Szczerze? Czytałem ten tekst z lekką irytacją, przy czym nie wynikającą budowanego nastroju, ani z empatycznego podejścia do bohaterki. Powodem był ton, który ewidentnie ociera się o stan-up niedoświadczonego satyryka, z kilkoma mocno wyeksploatowanymi motywami: szablonowa obsługa, sztampowy kicz wystroju, wyświechtany brak higieny i dokazujące dzieciaki. Zgoda, taka jest (bywa) rzeczywistość, ale po co kolejny raz, w takiej formie o niej przypominać. Wcześniej czytane miniatury były o klasę, ba! niektóre nawet dwie klasy wyżej. Emanowały wyważoną dozą poetyki, pewną naturalną świeżością, nienachalną grą słów i skojarzeń… A tu, widzę początkującego komika, który opisem doznawanych przykrości chce wzbudzić w odbiorcy – no właśnie: co? Uśmiech politowania? Szkoda :(

    Polubienie

    1. Agata Wieczorowska

      Dzięki za ten feedback — bardzo doceniam. To tekst, który napisałam jakiś czas temu i na potrzeby magazynu FUSS, nie miał on polecieć na bloga, ale koniec końców postanowiłam wrzucić go tu, żeby mieć swoje teksty zgromadzone w jednym miejscu. Wrzucając go miałam odczucia bardzo podobne do Twoich, tak że tym większe dzięki podzięki za podzielenie się tą opinią. Na blogu dalej staram się pisać, jak pisałam tu wcześniej i mam nadzieję trzymać a nie obniżać poziom. Duże pozdrówki!

      Polubienie

  7. Bet

    A może dobroczynne działanie pobytu w soli ujawni się za czas jakiś? Cierpliwości:))) Natomiast efekt przyjemności dla czytelnika tego tekstu jest natychmiastowy! Jak widać nie ma sprawiedliwości na tym świecie…

    Polubione przez 1 osoba

  8. Ultra

    Nie byłam, ale pójdę, by skonfrontować odczucia. W dodatku można się przespać, jeśli dzieci spokojne, przeczytać książkę. Same pozytywy. Na nic nie pomoże, ale sama świadomość, że może pomoże jest sama w sobie cenna.
    Serdecznie pozdrawiam

    Polubienie

  9. Zib

    Tekst jak zwykle interesujący i nieźle napisany. Wnioski conajmniej dwa. Masz sporą niedowagę ponad 170 i 50kg! Oraz od grot solnych powszechnego użytku lepsze byłoby po prostu odetchniecie w odrobinie samotności. To nie boli, czasem pomaga pod warunkiem świadomości własnego ciała. Pozdrawiam ☺
    Za podejrzliwość o kłamęstwa nie przescroluje😜

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.