/ zdjęcie z favim.com
To była jej ulubiona łazienka w pubie. Łazienka, która, było nie było, służyła bardziej do fotografowania niż do sikania. Przyjezdni i lokalsi robili sobie przy niej więcej zdjęć niż pod pomnikiem Neptuna, za rogiem.
W weekendy „Panie Janie” pustoszało dopiero koło trzeciej nad ranem, w porywach koło piątej. Ale koło piątej ludzie już albo spali przy barze albo wydzwaniali na tanie i wiecznie zajęte gdańskie taksówki. Kiedy przychodziła jej kolej na sprzątanie, zawsze zaczynała właśnie od tego kąta. Pisuar w kształcie ust był zazwyczaj czysty i nie wymagał specjalnych zbiegów pielęgnacyjnych, ale pijani goście cykający sobie przy nim selfie zostawiali na kafelkach więcej banknotów niż wyciągała z napiwków przez 3 noce weekendu. Przy wyciąganiu iphone’ów z kieszeni wysypywały się z nich zagraniczne banknoty, gumy do żucia o nieznanych w Polsce smakach i skasowane bilety ZTMu.
Każdy wieczór kiedy przypadało jej sprzątanie łazienek i korytarza uznawała za udany a uśmiech rozpinał się jej od ucha do ucha jak zamek portmonetki. Nie lubiła za to siedzieć na szatni, wciśnięta za ciasny kontuar, patrząc jak pijani ludzie mierzą w nią metalowymi numerkami. Ze wzrokiem wbitym w rzędy kurtek a numerkiem w rękę, przemierzała labirynty szatni z nadzieją, że kiedyś ogarnie siebie bardziej niż to miejsce, póki co jednak bezskutecznie.
Kiedy akurat ręce wymachujące numerkami nie kłębiły się na kontuarze, siadała z dostojeństwem godnym Damy z Gronostajem i szkicowała latające meduzy, jelenie z kwiatami w porożu czy pajęczyny stylizowane na płatki śniegu. Liczyła, że przy następnym naborze do studia tatuażu „Bydło i Malowidło” zaproponują jej pracę na etat i nie będzie już musiała uzależniać swoich miesięcznych wydatków od banknotów znalezionych za cudownym pisuarem. Miała jeszcze trzy tygodnie, żeby podciągnąć warsztat.
Tekst napisałam w ramach Szkoły Pisania Powieści prowadzonej przez Marię Kulę.
Jeśli spodobał Ci się tekst, to super! Gdzieś tam cieszę się jak dziecko i skaczę pod sufit mojego ośmiometrowego strychu. Udostępnij, proszę, podlinkuj, przescroluj jeszcze raz. Wpadaj też częściej na zimę i na Facebooka. Much love!
stopociechblog
Fajnie się czytało. Dzięki, a usteczka do tego celu, ciekawe.
PolubieniePolubienie
Agata Wieczorowska
Starotka z ubiegłorocznej Szkoły Pisania Powieści ;)) pozdrowienia!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
stopociechblog
:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
moderngeishatw
Czapki z głów na zamknięcie tak ciekawej, zabawnej i fajnej treści w tak krótkim tekście. Naprawdę podziwiam :)
PolubieniePolubienie
Jan Piotr
Wygląda na fantazję, która zaczęła się od zdjęcia i powędrowała w jakimś dziwnym, onirycznym kierunku. Nie żałuję, że czytałem :-)
PolubieniePolubienie
themoana
Wspaniały tekst. Lekki dowcip. Świetna kompozycja i doskonałe proporcje. Przy najbliższej okazji muszę udać się do w/w lokalu i zobaczyć to na własne oczy.
PolubieniePolubienie
Agata Wieczorowska
Kiedy ta knajpa nie istnieje — to czysta fikcja xD
PolubieniePolubione przez 1 osoba
themoana
Acha… A ja spodziewałem się, że to naprawdę gdzieś tam w Gdańsku istnieje i przy najbliższej okazji być może tam pójdę.
PolubieniePolubienie
dychadziennie
Super! Jedno „ale”. Dlaczego Pani Sprzątająca była w stanie dostrzec pieniądze na kafelkach, a goście cykający sobie selfie – nie? Szczególik taki ;-) Dzięki za tekst!
PolubieniePolubienie
Tochybaomnie
Uwielbiam to, jak malujesz słowem!
PolubieniePolubienie