/ fot. planety na lustrze i inne rozmaitości
Strych pełen był jej zdjęć, tablic korkowych z poprzyczepianymi zasuszonymi mleczami i słomkowych kapeluszy zawieszonych na gwoździach wystających ze ścian. Pod sufitem wisiał pingwin, który udawał, że jest z kryształu. Podłoga zasłana była próbkami tekstów i brudnymi ubraniami.
Korytarz pozwalał na przeciśnięcie się przezeń dwóch szczupłych osób, ewentualnie trzech jamników krótkowłosych, bo długowłose już by się nie pomieściły. Nie był najmniejszym miejscem mieszkania, bo nie było mu nawet jak konkurować z łazienką.
Łazienka miała dokładnie trzy metry kwadratowe. Mały kwadrat wykrojony w przestrzeni. 1,5 na 1,5 metra. Kiedy już się umyłeś i ociekałeś z wody pod prysznicem, wystarczyło uchylić jedno skrzydło kabiny, żeby móc umyć zęby nad zlewem. Wszedłszy do łazienki można było tylko się obracać, nie było gdzie zrobić kroku, chyba że do klozetu albo w lustro.
Koletę poznałam w korytarzu, kiedy przeciskałam się przez niego pierwszy raz i jeszcze nie wiedziałam, że nie jest to możliwe w pikowanej, zimowej kurtce. Niby początek marca, ale był to taki wilgotny, smogowy marzec, kiedy wszyscy są przemarznięci do kości po zimie i temperatura odczuwalna jest jakieś 10 stopni niższa od faktycznej. Koleta stała w korytarzu, rozmawiając przez telefon, obracała w palcach kosmyk włosów jak można obracać długopis, kiedy zastanawiasz się co napisać i od czego zacząć. Było widać, że żyje z pisania, chociaż nie jest to łatwe życie. Rozpięłam kurtkę i przecisnęłam się bez gracji, ale skutecznie.
Koleta przytuliła się do mnie zanim spytała o imię. A zanim spytała o imię wypaliła z pytaniem o znak zodiaku. Kiedy weszłam na strych, który od teraz ja miałam zamieszkiwać, w oczy rzuciło mi się lustro obklejone planetami. Był Saturn z zamaszystym pierścieniem wokół, piaskowy Neptun, nawet Pluton, chociaż od niedawna uznano, że nie jest planetą, to na strychu wciąż dumnie figurował z pozostałymi. Przez okno widać było dwie brzozy, których cień kładł się na całym stryszku i na łóżku, które stało pod oknem. Brzozy ścięto dwa tygodnie później ku zaskoczeniu i niezadowoleniu wszystkich, poza smogiem, który będzie się mógł tym bardziej panoszyć po alei.
Koleta była hojna w sposób, w jaki ludzie bywają hojni w dobrych filmach. Przytulała, dotykała ludzi, prawiła im komplementy. Zauważała małe rzeczy, lekko zgoloną brodę, wyprany szalik w pepitkę, lekko zakręconą na bok grzywkę. Sama nawet nie zdjęła kurtki i czapki typu beanie. Wpadła między jednym kręceniem materiału a składaniem tekstu. Strych pełen był jej zdjęć, tablic korkowych z poprzyczepianymi zasuszonymi mleczami i słomkowych kapeluszy zawieszonych na gwoździach wystających ze ścian. Pod sufitem wisiał pingwin, który udawał, że jest z kryształu. Podłoga zasłana była próbkami tekstów i brudnymi ubraniami. Wiedziałam, że jeśli nie będzie miała czasu wywieźć rzeczy, nie będę miała szans zmieścić się tu ze swoimi w środę.
Do środy na strychu nie pozostało nic poza meblami pełnymi kurzu i długich, czarnych włosów. Na podłodze cienie rozkładały dwie brzozy. Miałam tyle miejsca, ile chciałam na rozłożenie moich pięciu kartonów przeprowadzkowych z Castoramy. A jeszcze do dziś znajduję ziarenka popcornu w puchatym dywanie, jednogroszówki i brytyjskie pensy.
Jeśli spodobał Ci się tekst, to super! Gdzieś tam cieszę się jak dziecko i skaczę pod sufit mojego ośmiometrowego strychu. Udostępnij, proszę, podlinkuj, przescroluj jeszcze raz. Wpadaj też częściej na wiosnę i na Facebooka. Much love!
Celt Peadar
Uroczy artystycznie nieład tam był, jednym słowem, zanim Ty się zjawiłaś :) Klimatyczna przestrzeń pełna pomysłów… Taki azyl do którego chce się wracać i przesiadywać w cieniu tych dwóch brzóz :)
Cieszę się bardzo Agato, że odnalazłaś drogę na moją Polankę i mam nadzieję, że zostaniesz jej stałą bywalczynią. Ja obiecuję odwdzięczyć się tym samym.
W najnowszej notce mam dla Ciebie małą niespodziankę: https://zyciecelta.wordpress.com/2017/04/19/17121/
Pozdrawiam serdecznie i przyjemnego mieszkania na nowym miejscu! :) Zapamiętaj pierwszy sen! Podobno jest ważny :)
PolubieniePolubienie
moderngeishatw
Koleta – nietuzinkowe imię, nietuzinkowa postać? Choć nie wiem czy to tak zupełnie nietypowe zachowanie. Osobiście znam wiele ciepłych, bardzo otwartych osób podobnych do niej. Chyba mam szczęście jak sądzę? :))) P.S. Kolejny cudowny post. Piszesz urzekającym językiem. Wydałaś kiedyś jakąś książkę/tomik poezji? :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
danuaria
O brrr!
A łazienkę mam podobną rozmiarowo.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
muglova
A ja nic nie przemnażałam, uwierzyłam na słowo. :D
PolubieniePolubione przez 1 osoba
jasionowska
Wprowadziło mnie w nastrój podobny do starszych powieści typu „Mała księżniczka”…
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Agata Wieczorowska
Strych sam w sobie kojarzy się chyba z ,,Małą Księżniczką”. Przynajmniej mi też!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
jasionowska
Hmm.. Tam był strych? Chodzi o te wszystkie książki z dzieciństwa, Mały lord i te… no… te wszystkie inne! :D
PolubieniePolubione przez 1 osoba
jasionowska
„Łazienka miała dokładnie trzy metry kwadratowe. Mały kwadrat wykrojony w przestrzeni. 1,5 na 1,5 metra.” ale to wtedy 2,25 metra :(
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Agata Wieczorowska
To jest tak, kiedy humanista liczy metraż. Nic się nie zgadza, ale wciąż mało miejsca. ;)
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
jasionowska
Mój rekord to 8,6 metra kwadratowego w pokoju, w którym mieszkałam z jeszcze jedną osobą. Było ciekawie, ale i tak nie polecam. Nawet z chodzeniem bywały problemy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ruda Wstążka
Bardzo ciekawa ta Koleta, faktycznie takie hojne komplementowanie i przytulanie kojarzy mi się bardziej z filmami postaciami niż spotykanymi ludźmi.
Swoją drogą, łazienka 1,5 na 1,5 nie ma przypadkiem tych metrów 2,25?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Agata Wieczorowska
Jaka spostrzegawczość na każdym kroku :D
PolubieniePolubione przez 2 ludzi