Słoweński ananas.

DSC07045

/ fot. Bled, Słowenia

quotationBled to niewielka ale dość dobrze znana miejscowość w północno-zachodniej Słowenii. Bled pomimo tego, że liczy raptem pięć tysięcy mieszkańców w sezonie letnim przyjmuje drugie tyle turystów. Miejscowość jest najbardziej znana z malowniczego jeziora z wyspą pośrodku, na której stoi zabytkowy kościół. W słoneczny dzień po niebie przesuwają się chmury, a między falami jeziora przepływają białe łabędzie.

Bled, podobnie jak i cała Słowenia, dla Polaka sprawia wrażenie miejsca wyludnionego, z którego wszyscy wyjechali na wakacje gdzie indziej albo zostali zdziesiątkowani przez epidemię jakiejś tajemniczej choroby.

W Słowenii dozwolone jest picie w miejscach publicznych, stąd też turyści i miejscowi rozkładają się na kolorowych kocach wokół jeziora Bled (jezioro i miejscowość noszą tę samą nazwę) i wyciągają z koszyków piknikowych lokalne piwa. W miejscach publicznych nie można pić tylko ciężkich trunków, przykładowo mocnej wódki czy rumu, ale piwem można nasycać się dowoli.

Kolejną restrykcją obecną w naszym kraju a dawno już zapomnianą w Słowenii jest wprowadzanie psów do sklepów. W Bledzie praktycznie w każdym spożywczym sklepiku można natknąć się na kogoś z psem na smyczy pospiesznie kupującego lody. Brak tych restrykcji do których zdążyliśmy już przywyknąć w Polsce jest poniekąd związany z mniejszą niż w Polsce gęstością zaludnienia, a co za tym idzie mniejszym ryzykiem zakłócenia spokoju publicznego po pijaku czy pobudzonych pupili demolujących sklepowe półki. Przez to Słowenia na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie kraju spokojniejszego i trochę jakby bardziej elitarnego niż Polska.

Bled odwiedziłam w maju 2012. Pamiętam, jak leżeliśmy na kocach nad jeziorem i graliśmy w „Człowieka Delfina”, grę, którą można poczuć w pełni tylko grając w nią pierwszy raz. Na kocu leżał kupiony w pobliskim spożywczaku ananas, bo zaskoczyła nas obfitość i taniość tutejszych owoców.

Ananas przejeździł z nami całą Słowenię aż w Trieście we Włoszech okazało się, że nie jest już zdatny do spożycia i swoją podróż zakończył w blaszanym śmietniku. Zostało wspomnienie i zdjęcie. Zdjęcie zrobiłam wówczas w maju na parkingu przed Bledem, kiedy wypakowywaliśmy smakołyki z nagrzanego samochodu, a w tle majaczyło jezioro z wysepką do tej pory znane tylko z Wikipedii.

strzalkos

​Jeśli spodobał Ci się tekst, to super! Gdzieś tam cieszę się jak dziecko i skaczę pod sufit mojego ośmiometrowego strychu. Udostępnij, proszę, podlinkuj, przescroluj jeszcze raz. Wpadaj też częściej na lato i na Facebooka. Much love!

3 myśli na temat “Słoweński ananas.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.