Czekaliśmy na środę. W środę miała przyjechać Clarissa, Brazylijka z São Paulo. Clarissa najpierw odezwała się przez portal dla couchsurferów, szukając kilku noclegów w Krakowie. Tak poznaliśmy ją wirtualnie.
Była ciemniejsza niż moje najbardziej opalone po wakacjach koleżanki. Białe zęby błyszczały w szerokim uśmiechu na tle ciemnej karnacji. Sfatygowane trampki, kolorowa bluza z kapturem, przepastna torba przewieszona przez ramię, a całości dopełniała skajowa kurtka zapięta pod samą szyję.
– Aqui na Polónia faz muito frio (tutaj w Polsce jest bardzo zimno) – mówi na wstępie, bo nie przywykła do 5°C stopni wczesną jesienią. Ma subtelny akcent, bo jak mówi, nie będzie mówiła do nas tão forte como a gente faz em São Paulo (z tak mocnym akcentem jakiego Brazylijczycy używają w São Paulo). Porozumiewamy się bez trudu i z wielką przyjemnością. Mimo przebytych kilometrów (są to jej pierwsze godziny w Polsce) i zmęczenia jest rozmowna, uśmiechnięta i pełna energii.
Moja wcześniejsza wizja Brazylijki okazuje się całkowicie chybiona. Nie przyjechała rozgadana Murzynka jeszcze pachnąca Copacabaną i Ipanemą, ale dziewczyna w każdym calu europejska, obyta w świecie, która zna na mapie wszystkie zakątki kuli ziemskiej, a wiele z nich odwiedziła w przeciągu minionego roku. Swoją półtoraroczną podróż zaczęła od wolontariatu w Afryce, gdzie pracowała z dziećmi zarażonymi wirusem HIV. Potem udała się prosto do Europy.
O Brazylii opowiadała jako o kraju, w którym, gdyby miała jeszcze raz przyjść na świat, chciałby się urodzić. Zagadnięta, w której części São Paulo mieszka, jest zakłopotana i po raz pierwszy nie wie, co powiedzieć. Faktycznie, to miasto liczące przeszło 15 milionów mieszkańców trudno przyrównywać do poczciwego Krakowa. São Paulo jest piękne i straszne, roześmiane i przestraszone. Kolorowe jarmarki niemalże sąsiadują z nieuporządkowanymi gruzowiskami po wyburzonych budynkach. To jedno z miejsc o najbardziej zarysowanych dysonansach społecznych w Brazylii.
Jako wielka entuzjastka Adriany Calcanhotto, brazylijskiej piosenkarki z Porto Alegre, zamęczam Clarissę pytaniami o jej piosenki o brazylijskich plażach. W jednej z bardziej znanych (jest to kultowa piosenka, często coverowana przez brazylijskich muzyków) śpiewa:
| Onde andarás nessa tarde vazia
tão clara e sem fim
enquanto o mar
bate azul em Ipanema
em que bar, em que cinema
te esqueces de mim?
| Gdzie to spacerujesz w ten pusty wieczór
tak przejrzysty i nieskończony
kiedy błękitne morze
uderza o brzeg w Ipanemie,
w którym barze, w którym kinie
zapominasz mnie?
W ten nastrojowy sposób i z charakterystyczną nutką tropikalnej zadumy artystka pochyla się nad świeżo utraconą miłością. Zwraca się do mężczyzny, który zanurzony w pięknie Brazylii, zapomina o niej, gubi jej adres, a winda i schody do mieszkania stoją nieużywane i czekają w ciszy na gościa, który już nie przychodzi. Piosenki takie jak ta pobudzają wyobraźnię polskiego odbiorcy, który często w Brazylii nie był, a w jego świadomości słowo to obrosło grubym węzłem błędnych konotacji.
Clarissa nie dziwi się, że plaże Rio są tak znane w świecie. Zna wokalistkę, choć nie przypomina sobie piosenki. Konfrontacja rzeczywistości z wizją artystyczną jest spacer po mieście i kreślenie trasy palcem po mapie. Clarissa opowiadała głównie o Copacabanie, która już dawno przestała być atrakcją dla miejscowych i, jak stwierdza Brazylijka, chodzą tam głównie starsi ludzie. Hermetyczni, podzieleni na grupki o podobnych zainteresowaniach, raczej nie wypatrują nowych twarzy na piaskach Ipanemy. Nie takich Brazylijczyków sobie wyobrażamy. Okazuje się, że inne plaże obecnie są bardziej pociągające, a plażowicze bardziej otwarci.
Po tym, co usłyszałam, tym bardziej chcę pojechać do Rio i zobaczyć zachód słońca na Copacabanie. Brazylia, którą sobie wcześniej stworzyłam była nadzwyczajna i bajkowa, miała jednak jedną wadę – nigdy nie istniała geograficznie.
Clarissa snuła opowieści na tyle na ile pozwoliło jej zmęczenie. Następnego dnia, kiedy mieliśmy zajęcia, wybrała się na cały dzień do Auschwitz. W Polsce została jeszcze 3 dni.
Tekst napisałam będąc na pierwszym roku Filologii Portugalskiej, czyli w 2011 roku na potrzeby Koła Naukowego Portugalistów. Przy okazji sprzątania dysku natrafiłam na niego i wrzucam w prawie niezmienionej formie.
Jeśli spodobał Ci się tekst, to super! Gdzieś tam cieszę się jak dziecko i skaczę pod sufit mojego ośmiometrowego strychu. Udostępnij, proszę, podlinkuj, przescroluj jeszcze raz. Wpadaj też częściej na zimę i na Facebooka. Much love!
Pingback: Brazylijskimi słowami o Copacabanie, muzyce i pogodzie. | welldonemylife
Radosław Mirek
A gdzie Radek?
PolubieniePolubienie
Agata Wieczorowska
Postanowiłam być bardziej poprawna politycznie.
PolubieniePolubienie
tralalatoja
Witam, zapraszam do zabawy :)
https://tralalatoja.wordpress.com/2016/02/14/nominacja-liebster-blog-award/
PolubieniePolubienie
Rayvert
Fajniście i szczerze o konfrontacji wyobrażeń z rzeczywistością.
Reasumując, każdy ma taką Brazylię ( Albo wstaw domyślne państwo czy miejsce…)
na jaką zasłużył…
;-))
PolubieniePolubienie
Ania Leszczyńska
bardzo działający na wyobraźnię…
PolubieniePolubienie