Czekolady i głuche telefony.

kazimierz

Nie ufał ludziom, którzy po podpisaniu umowy o pracę na czas nieokreślony dwa tygodnie później przychodzili z wypowiedzeniem w kieszeni. Szli jak w dym, gdzie im dano więcej. Uśmiechał się, kiedy nie wiedział co powiedzieć i kiedy psuła się drukarka.

Przynosił koleżankom z pracy czekolady na najdrobniejsze okazje. Kiedy przeczytał na wyświetlaczu w tramwaju, że dziś imieniny Agnieszki, Aga dostawała czekoladę z Oreo. Kiedy był międzynarodowy dzień uścisków, każda dostała po Ferrero Rocher. Ogólnoświatowy dzień uznania dla wiewiórek też wpadł do jego kalendarza słodkości.

Na ulicy machał na widok każdej twarzy z korpo. Zawsze zagadywał pierwszy w autobusie. Pomagał też kiedy nie było trzeba. Naprawiał drukarkę, która się restartowała. Chodził z koleżankami z francuskiego zespołu na lody. Kiedy dzwonili dostawcy był miły, nawet kiedy bielały mu palce na słuchawce. Na zdjęciu z dowodu nie przypominał samego siebie. Mówił w ośmiu językach. Kiedy nie znał jakiegoś słowa, zarzekał się, że spośród wszystkich ośmiu, którymi włada, ten ceni najmniej. Wyciągał rzęsę z oka i wracał do pracy.

Lubił, kiedy szedł korytarzem, a koleżanki obdarowane czekoladami, uśmiechami i skinieniami głowy witały się pierwsze i poprawiały grzywki. Zabawiał windy i korpo stołówki. Chodził do pobliskiego korpo sklepiku po Newsweek z książkami w dwóch wersjach językowych. Nigdy nie było mu zimno, a płaszcze kupował w second handach. Słuchał muzyki poważnej, dużo żartował, głównie po angielsku, czasem po portugalsku. Po polsku żartował nieświadomie. Kiedyś próbował uczyć zespół podstaw suahili. Poddał się na hakuna matata.

Nie zmieniał pracy, bo nie skończył studiów i rekruterom kończyły się pytania na drugiej minucie połączenia. Mieszkanie też było trudno zmienić, bo zaufanie obcokrajowcom tej zimy kończyło się przy podaniu nazwiska. Nieważne, że do Polski przyjechał w obrączce i nigdy jej nie zdjął. Żona wprawdzie Polka, ale czarny kot do kompletu, więc podrapie ściany, a remont ledwo co był w ubiegłym roku.

Chodził do fryzjerki po komplementy, a w drodze powrotnej kupował karmę dla kota. Szczelnie zawijał szalik wokół szyi i ust, i sprawdzał na aplikacji zanieczyszczenie powietrza. Sam zdecydował się zamieszkać w Krakowie.

strzalkos

​Jeśli spodobał Ci się tekst, to super! Gdzieś tam cieszę się jak dziecko i skaczę pod sufit mojego ośmiometrowego strychu. Udostępnij, proszę, podlinkuj, przescroluj jeszcze raz. Wpadaj też częściej na zimę i na Facebooka. Much love!

9 myśli na temat “Czekolady i głuche telefony.

  1. Papuga z USA

    A co to jakies epitafium dla kolegi z pracy 😉? Literacko ciekawe choc ten wstep troche nierealny. Czy ktos dzis dostaje wypowiedzenie po 2. Tyg.gdy ma umowe na okres probny? Przyjemny kawalek 😀

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.