Tydzień w kratkę. Raz dostawcy dzwonili jak po ogień, innym razem telefon głuchł na całe dnie. Kolejny ogród kaktusów na korpo biurku nie wytrzymał zanieczyszczenia i uwiądł koło środy. Korpo stołówka wprowadziła molekularne czwartki a fitness klub położony w galerii handlowej tuż za rogiem otworzył nowe grupy dla Zanieczyszczeniowców.
Marta Jagoda.
Spod czapki wysypywały się złote włosy. Proste, nienaelektryzowane, bo odżywka z keratyną i dobrze odżywia. Palce głaskały ekran smartfona niczym pysk kota.
Była dziewiętnasta i Marta Jagoda wracała z korporacji. Tramwaj rozświetlały smartfony trzymane w dłoniach jak małe, osobiste lampiony pasażerów. Tramwaj pełen był też dymków i baniek smogu. Czarne bańki kłębiły się przy drzwiach. Przy każdym przystanku, tramwaj zatrzymywał się i kolejna porcja skłębionych baniek wpadała do wnętrza. Niektóre z nich z takim impetem uderzały o uchwyty do trzymania, szyby i pasażerów, że pękały, a na podłogę spadał czarny pył, niczym nieudane, osmolone konfetti.
Powietrze było gęste od niecierpliwości pasażerów, chcących przebić się przez słupy smogu i dotrzeć do ciepłych i widnych mieszkań. Bańki gęstniały z każdym przystankiem. Marta Jagoda nasunęła maskę przeciwsmogową bardziej w kierunku nasady nosa. Filtr węglowy połaskotał ją jak źdźbło trawy, ale udało jej się nie kichnąć.
Tydzień w kratkę. Raz dostawcy dzwonili jak po ogień, innym razem telefon głuchł na całe dnie. Kolejny ogród kaktusów na korpo biurku nie wytrzymał zanieczyszczenia i uwiądł koło środy. Korpo stołówka wprowadziła molekularne czwartki a fitness klub położony w galerii handlowej tuż za rogiem otworzył nowe grupy dla Zanieczyszczeniowców.
Westchnęła i oparła głowę o szybę. Czarna sadza rozsmarowała się po powierzchni szyby jak masło po kromce spalonego chleba.
Facet przed czterdziestką, siedzący po lewej stronie Marty Jagody, czytał Wieści Dymne. Przy przewracaniu stron ślinił kciuk i z namaszczeniem przechodził do kolejnej strony. Siedział twardo bez maski, a czarne bąbelki zanieczyszczeń odbijały się od jego stylowego, dwurzędowego prochowca. Klasyk z Zary, kolekcja jesień zima 2016.
Marta Jagoda przysypiała już na szybie, kiedy dał się słyszeć łoskot mutacji zanieczyszczeniowej. Gościowi z gazetą z prawego barku wychylnęła druga głowa. Słychać było trzask swetra, kiedy druga głowa przebijała się przez ubranie. Mężczyzna potrząsnął obiema głowami jak pies, który otrząsa się, wychodząc z wody. Cały tramwaj miał weń wbite oczy. Mutacyjne urodzenie głowy nie należało do bezbolesnych. Rodzenie kamieni nerkowych było niczym w porównaniu z wytworzeniem całej, w pełni rozwiniętej głowy.
Gość szybkim ruchem złożył gazetę, machnął nią jakby odganiał natrętne muchy, a nie spojrzenia. Zawsze chciałem nająć się w teatrze, rzucił nonszalancko z pierwszej głowy. Druga zdawała się niema i spięta. (Zanieczyszczeniowcy często próbowali swoich sił na deskach teatru i na ekranie kinowym w produkcjach science fiction i w horrorach). Mężczyzna wyciągnął pospiesznym ruchem kaszkiet, pasujący pod płaszcz i wykonał ruch, jakby chciał nałożyć go na głowę pierwotną. Zawahał się i wcisnął go głęboko na mutacyjną.
Szkoda płaszcza, pomyślała roztropnie Marta Jagoda. Druga głowa, przy zstąpieniu przebiła też stylowy prochowiec. Marta starła rękawem sadzę z okna i wyjrzała w przepaść nocy. Jegomość po mutacji szedł chwiejnie jak po kilku kieliszkach wina. Widać było, że znosi go na lewą stronę. A nowa głowa kiwała się bez życia na rachitycznej szyi niczym mak na wietrze.
Jeśli spodobał Ci się tekst, to super! Gdzieś tam cieszę się jak dziecko i skaczę pod sufit mojego ośmiometrowego strychu. Udostępnij, proszę, podlinkuj, przescroluj jeszcze raz. Wpadaj też częściej na zimę i na Facebooka. Much love!
Bemikon
Świetna forma, podziwiam kondycji 😄👍
PolubieniePolubienie
pietraszki
Fantastyczne:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aga
Rozbawiłaś mnie:)
Brawo za spostrzegawczość dla tych wszystkich otaczających Cię zjawisk!
PolubieniePolubienie
Karol Krzyżosiak
Bardzo plastycznie opowiedziane. Pojedyncze odchylenia w tej onirycznej
scenerii przygotowują drastyczny finał. Trochę jak z Kafki – w końcu nikt
się nie dziwi, żadnej paniki, tylko ciekawskie spojrzenia; a trochę jak
w tych opowiadaniach Murakamiego, w Japonii po trzęsieniu ziemi.
Jakkolwiek wyraz „wychylnęła” wydaje mi się niezręczny, to przekonany
autentycznym opisem, przymknąłem nań oko ;)
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Agata Wieczorowska
Coś jest z tym słowem, skoro Google też mówi, że coś w nim zgrzyta. To musi być zatem jakiś podlaski regionalizm, który wszedł mi w głowę w dzieciństwie. :D
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Karol Krzyżosiak
Zatem podobne słowa stosowane metodycznie mogą przynieść ciekawe, leśmianowskie efekty. Tutaj to słowo wybiło mnie z rytmu i – jedyny raz podczas lektury – odniosłem wrażenie,
że czytam tekst, a nie jestem w groteskowym Krakowie ;)
PolubieniePolubienie
haziaj
Nie wiem co palisz ale przestań bo powiększasz smoga wawelskiego;)
PolubieniePolubienie
Agata Wieczorowska
Myślę, że są rzeczy, o którzych powinno się pisać, jak na przykład bardzo szkodliwy krakowski smog. A defamiliaryzacja bywa zdatnym narzędziem. Oczywiście, nie musi się podobać. ;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba