Znajomi ze starego korpo trochę się dziwią, czemu odeszłaś, a trochę brakuje im Big Brothera. Wchodzisz na pracuj.pl. Tam rekrutacja na twoje stanowisko. Ledwo co zdążyłaś przewrócić kartkę w kalendarzu, twój fotel jeszcze ciepły, a na ogłoszeniu już ponad 300 odsłon. Czytasz i ty, a brwi aż podnoszą sufit.
Nie miałaś połowy wspomnianych benefitów, a wykonywałaś pięć razy więcej niż wymienione obowiązki. Odeszłaś z korpo, a tu jak na złość świat przyspieszył jak rowerzysta na skrzyżowaniu.
Nowa praca jak nowa praca. Nie wiesz w co grasz, a wszystko oczekują, że już masz wygrywać. I być zadowoloną, a bo do pracy bliżej, ale nie za blisko, żeby szyldu firmy nie było widać z okna sypialni. Godziny pracy lepsze, płacą niby też lepiej, ale jeszcze nie odczułaś, bo wciąż czekasz na pierwszy przelew.
Poza tym nowa fucha to trochę jak staż w rekonstrukcji Wieży Babel. Ile ludzi, tyle języków. Siedzisz z Portugalczykiem. Niby dobrze, rozmawiacie po portugalsku, szlifujesz język. Tyle że Portugalczyk mówi jeszcze w sześciu innych, obcych Ci językach. Urodził się w Portugalii, ale pół życia przemieszkał w Belgii. Po francusku mówi szybciej, więcej i głośniej niż po portugalsku. Co godzinę nawiedza go koleżanka z francuskiego zespołu, która mówi jeszcze głośniej niż on. Przekrzykują się, każdorazowo osiągając synchrony we francuskim, dziąsłowym r.
Kiedy portugalski Belg idzie na kawę z polską Francuską, zza ścianki działowej daje się słyszeć Węgrów. Siedzą frontalnie na wprost Ciebie i kultywują swoją ugrofińską enklawę. Szeleszczą bardziej niż Portugalczyk, bo u nich nie co drugie, ale każde słowo ma więcej sz niż sylab. Po tonie rozmowy i nastroju wnosząc można przypuszczać, że omawiają plan podłożenia bomby pod budynek. I tylko powracające angielskie korpo wtręty zdradzają prawdziwy temat rozmowy. Downpayment. Urgent. Move your asses, buddies.
Jeden Węgier jest tak wysoki, że wyrasta ponad ściankę działową jak dąb z plantacji paproci. Też mówi we wszystkich znanych Ci językach plus Węgierskim. Więc jeśli omawiasz coś w zespole nawet pod nosem po polsku i pomylisz się w nazwie czy zastosowaniu transakcji w Sapie, wstaje, żeby wyrosnąć nad ściankę jeszcze bardziej i koryguje Twoją korpo ignorancję polskim tak bezbłędnym jakby czytał swoją kwestię z bloga profesora Miodka.
Bogu dzięki, że jest też nowo przyjęty reprezentant byłego Imperium Austro-Węgierskiego. O cokolwiek pytają go współpracownicy ustnie albo dostawcy telefonicznie ten zbywa sprawę tubalnym Nem tudom.* A kiedy już zadzwoni do niego angielskojęzyczny dostawca i węgierski new-joiner wysili się ponad standardowe nem tudom, możesz posłuchać angielskiego z silnym węgierskim akcentem. Tak, jakby ktoś kroił angielski na kawałki nożem do chleba. Kończy rozmowę, Yes, that’s right. Thank you so much. Have a nice day. Enjoy your way back home. We love you so much. Nigdy nie wiesz, w którym momencie odkłada słuchawkę i ile z wypowiedzianych zdań jest przeznaczone dla ucha dostawcy.
Po obiedzie spejs przemierzają tabuny nowo zatrudnionych Rumunów, którzy przechadzają się po trajektorii kuchnia – batomat – windy – łazienka tylko po to, żeby uzmysłowić Ci, jak bardzo zapomniałaś ich dźwięcznego języka. A masz przecież za sobą trzy lata lektoratu i dwa stypendia w Rumunii.
Kiedy wracasz do domu, już nie wiesz, w jakim języku mówisz, a w jakim tylko Ci się wydaje.
(*) węgr. Nie wiem.
Jeśli spodobał Ci się tekst, to super! Gdzieś tam cieszę się jak dziecko i skaczę pod sufit mojego ośmiometrowego strychu. Udostępnij, proszę, podlinkuj, przescroluj jeszcze raz. Wpadaj też częściej na lato i na Facebooka. Much love!
Pingback: Korporacja cię wyssie a start-up cię zmieli - ania winter
Pingback: Panoramix #5 | Ale Kocioł!
Pingback: Korporacja cię wyssie a start-up cię zmieli | ania winter
haziaj
Koleszka w Londynie mieszka i dwóch dzieciaczków ma ta pocieszka, zarabia funty przez całe ranki a wieczorem za chiński dzieckom urządza połajanki. Innym słowem lepiej mieć Wieżę Babel w pracy niż w domu;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
alekociol
Zaczęłam czytać i pomyślałam „ojej, jak fajnie”, ale w miarę czytania oczy otwierały mi się coraz szerzej i narastał jakiś taki dziwny niepokój. Z jednej strony bardzo fajnie, z drugiej czuję się teraz taka malutka.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
yogainstockholm
Też tak miałam na początku pierwszych dni w nowej pracy… angielski, szwedzki, norweski, duński…. Ale to chyba duża radość przebywać w takim środowisku? Człowiek czuje że się rozwija :)
Świetnie się Ciebie czyta :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Agata Wieczorowska
Dziękuję, miło. :) Rozwijam się. Póki co głównie pod kątem węgierskiego, którego w tym życiu i tak nie zdążę się już nauczyć. Pozdrawiam! :)
PolubieniePolubienie
kilkuetatowamama
Hahaha, ale się uśmiałam. A gdzie jest tak wesoło? 😃
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Stojaq
Trzymam kciuki. Będzie lepiej :)
PolubieniePolubienie
Grand Mader
Niezwykłe ;) Gorzej będzie, jak już spowszednieje…
PolubieniePolubienie
Agata Wieczorowska
Korpo nie powszednieje nigdy. :3
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Agata Wieczorowska
To prawda, rumuński dla Polaka bywa obłędny. ^^
PolubieniePolubienie
goldenbrown
Tak chyba musiała wyglądać wieża Babel, masz rację. I mimo, ze lubię języki, to pewnie od „nem tudom” i „dupa munca” po dniu pracy spuchłby mi mózg :D
PolubieniePolubione przez 1 osoba
kobietalemur
mnie od dużej ilości języków nie puchnie, ale ja obcuję z nimi w formie pisemnej. ;)
PolubieniePolubione przez 2 ludzi