Bomba. Piwnica. Festiwal Czeski Sen. Siedzimy w 20 osób. Oglądamy film Švankmajera. „Spiskowcy rozkoszy”. Niby nic nie mówią. Ale muzyka daje z głośników z parteru tak, że nie słychać jak bohaterowie trzaskają drzwiami od szafy. A trzaskają dużo. Bo po szafach trzymają różności. Kulki z chleba. Kurę. Żywą. Ręce poodcinane z manekinów. Wałek nabity gwoździami.
Gadżety masochistyczno-masturbacyjne. W dodatku samoróbki. Nie warto pisać, że film jest o samotności człowieka. Że to surrealistyczne pochylenie się nad pustką egzystencji. Bo to taka oczywistość.
Zanim co. Wchodzimy z Domką do Bomby. Jak sama nazwa wskazuje, dookoła nabombieni ludzie. Szumnie zapowiadanego na fejsbuku i rozplakatowanego po mieście filmu ani widu ani słychu. Podchodzę do baru. Przeciskam się jak w korpo autobusie. Pytam, co z filmem. Barman w odpowiedzi łapie się najpierw za jabłko Adama. Potem za głowę. Toż zapomniał zapowiedzieć. Wpisuje naprędce w translatorze google „Zapraszamy na film”. Wciska trąbkę. I translator czyta mu to na całą knajpę. Potem tłumaczy jeszcze na Norweski, bo to takie hipsterskie. I google czyta raz jeszcze. A Norwegia jest przyszłością. Nie tylko Norwegów. Ale i Polaków, głównie cieśli i budowlańców.
Potem puszcza jeszcze po grecku. Ale nikt już nie słucha. Na sam dźwięk norweskich samogłosek, gromada drwaloseksualnych hipsterów rusza na dół, jak na polowanie na jelenia. Swoją drogą, biedne zaroślaki w końcu doczekały się własnej nazwy. Tak jak drób to drób. Tak teraz drwaloseksualni to drwaloseksualni.
Film toczy się jak polski pociąg po torach. Powoli, ale naprzód. Napięcie (w filmie jest to wyłącznie napięcie seksualne) skalowane jest muzyką. Szkoda, że na dziesiątej minucie dołącza dominujący akompaniament knajpianej rąbanki z parteru. Bomba Bombą. Muzykę dobrą puszczają. Ale widać nie we wtorki po 19-tej.
Nic to. Oglądamy Švankmajera z akompaniamentem The Kooksów. Kings of Leon. W porywach i poczciwa Brodka się trafi. Postmoderna pełną gębą.
Na filmie nie usypiam. Mimo późnej pory i całego dnia w korpo. Chociaż „Mapy Gwiazd” (Cronenberga), to oglądam już trzeci wieczór. Bo co 20 minut osuwam się w sen, jak śnieg z Gubałówki w marcu. Bo oglądam z Nim. A z Nim to taka robota. Zasypiamy na każdym filmie. Jak za dobrze, to też źle.
Udaje mi się też utrzymać głowę osadzoną na szyi. Jest to wyczyn. Bo siedzimy z Domką tak blisko ekranu, że muszę zadzierać głowę jak przedszkolak, który zamiast na plac zabaw trafił na plan filmu pornograficznego. Tak też się czuję. Film traktuje o seksie, wcale go nie pokazując. Jedną z najtrafniejszych scen seksualnych jest kobieta wyjmująca spod łóżka miednicę z karpiami i wkładająca w nią stopy. Albo gość toczący sobie naszpikowany gwoździami wałek po klatce piersiowej. W stodole pod domem.
Poza tym, utwierdzam się w przekonaniu, że nie warto było robić dla Warner Brosa. (Pracowałam kilka miesięcy w korporacji Braci Warnerów). Bo kukiełkowy prototyp Batmana proponowany tu przez Švankmajera zdecydowanie bardziej zapada w pamięć niż napompowany Bruce Wayne na czarnym skuterze.
Nie uroniłyśmy ani sekundy produkcji, bo do wc przebić i tak się nie dało. Brody tych z tyłu za gęste. Wychodzimy z seansu kuchennymi drzwiami. W przejściu napalone tak, że dziwię się, że nie dostaję napadowego raka płuc i nie padam trupem na miejscu. Nic straconego. Na zewnątrz bucha smogiem tak, że aż twarze okopca. Kraków.
Z Bomby wychodzę przekonana, że nie warto robić w korpo. A już na pewno nie u Warnerów. Że kukiełki może nie są przyszłością kina, ale mają ręce i nogi. I że puszczając Brodkę w tle, nie zasypia się na filmach. Było warto. Dobranoc.
Jeśli spodobał Ci się tekst, to super! Gdzieś tam cieszę się jak dziecko i skaczę pod sufit mojego ośmiometrowego strychu. Udostępnij, proszę, podlinkuj, przescroluj jeszcze raz. Wpadaj też częściej na zimę i na Facebooka. Much love!
mauraisles
Ja tez zasypiam na filmach, jakie ogladam z Nim :). Ale to Jego wina :). Interesujace filmy wlacza zawsze wtedy, kiedy ja jestem juz bardzo zmeczona i oczy same mi sie zamykaja :).A pozniej wielkie halo, ze ja zawsze zasypiam.
PolubieniePolubienie
Agata Hiacynta Wieczorowska
U nas podobnie. On zasypia pierwszy tylko na horrorach, bo one mu nie straszne. Na reszcie potrafię rozchrapać się tak mocno, że aktorów zagłuszam. [*]
PolubieniePolubienie