Harribowce Hitlerowce.
Dominika (3 miesiące w korpo) wróciła ze Szwabowni. Dwa dni zasłużonego urlopu. Łącznie cztery dni za zachodnią granicą. Dzięki temu miała okazję zainwestować dwie pensie w rozwój i chwałę Primarku. Wróciła z torbami jak Polka z Egiptu po wczasach all inclusive. Deutschland über alles.
Wraca. Rzuca nam na biurko opakowanie żelków Hitlerowców Harribowców. Torba jak na obrok dla konia. Buchamy w dwa dni. Zostają tylko zielone. Zombie żelki. W korporacji i tak za duże stężenie zombich, to i nikt się nie kwapi do konsumpcji.
Kotosow.
W korpo zajmuję się konsumpcją hitlerowskich wyrobów. Poza korpo param się wierceniem dziury w brzuchu. Wiercę dziurę Jemu, że chcę kota. Ale gdzie futrzaka umiejscowić? Moja współlokatorka raz, że nie lubi, dwa, że się boi. On też nie mieszka sam. I podkreśla, że nie chce brać sobie kota na głowę. Tłumaczę, że kot na głowie permanentnie nie osiądzie. Ewentualnie nocami będzie Mu się owijał wokół głowy jak futrzana czapka. I On będzie królem nocy. Będzie spał jak Kmicic. Przy okazji od razu wymieni się pościel z kwiecistego vinteage’u na skóry i futra. Stylistycznie całość ładnie siądzie. Ale On, że nie. I nie. Uparty jak wół. A przecież Wodnik.
Staje na tym, że póki co kocusza nie będzie gdzie przetrzymywać. To On wpada na kompensacyjny pomysł innego zwierzaka domowego. Przewidywalnie proponuje… sowę. Puszczyk uralski. Uszatka zwyczajna. Sóweczka. Co gorsza, On nie żartuje. Sprawdza ceny. Znajduje ptaszysko za 800 PLN. Może i okazja życia, ja tam się nie znam, ale jak rozłoży taki skrzydła, to mi się w kuchni nie zmieści.
Wchodzi na jutuba. Ogląda. Przekonuje. A bo sowy to się lubią głaskać, jak koty. Na jutubie pełno filmików głaskanych sów. Po głowie. Po dziobie. Po policzkach (tzn. po bokach opierzonej głowy, w miejscach analogicznych do policzków człowieka). Mrużą oczy. Wyglądają przy tym jak starzy Chińczycy. Podtekst rasistowski niezamierzony. Niektóre głaskają się długo i spokojnie. Inne dziubią dziobem. Może i fajnie, bo masochistycznie. Ale z moim gabarytem dłoni, taki puszczyk uralski zmiażdży mi dłoń przy drugim głasku.
Sowa. No dobrze, mówię. Ale sowa uwiąże nas tak samo jak kot. A Ten, że wcale nie uwiąże. Przekonuje. I ogląda pstre Włochatki. No a jak będziemy chcieli pojechać w góry? Zagaduję. To pojedziemy. Weźmiemy sowę w klatkę i przytroczymy mi do plecaka. No tak. I będziesz jak Harry Potter, kwituję. A jak będziemy na szczycie, na Turbaczu, Giewoncie czy innym takim, to się wypuści sowę na przelot. On wygłasza te plany z miną jakby ślubował wierność Ojczyźnie.
A jak będziemy chcieli pojechać na dłużej, to też będziesz brał na przelot? Nie, wtedy zostawi się znajomym. No ja to nie mam znajomych, którzy zajmą się ptakiem większym niż chart. I to dobrowolnie. Ja mam, On nie daje za wygraną. Znajomi myśliwi. Chętnie wezmą.
A zatem On mógł być jak Kmicic. Z kotem owiniętym wokół głowy spędzać zimowe noce. Ale woli być jak Harry Potter. Jeździć w góry z sową w klatce. Puszczać na przelot. I podrzucać po znajomych. Tylko patrzeć, kiedy kupi sobie Harroidalny okular i wytatuuje błyskawicę na czole.
Przeprowadzka do Hogwardu.
Wczoraj przychodzi do mnie i do mojej Salwatorskiej Współlokatorki Nobliwy Właściciel Mieszkania. Chce nam podwyższyć czynsz od nowego roku. Pazerna nie jestem, ale za taki standard nie dam ani złotówki więcej. Z całą sympatią dla Nobliwego Właściciela, wypowiadam mu mieszkanie i naszą pięcioletnią współpracę.
Kto nas zechce od nowego roku. Z moją biblioteką skryptów po dwóch kierunkach. 4 Ikeowymi kartonami ubrań z Łachmaniaków. I sową. Obawiam się, że będziemy musieli wprowadzić się bezpośrednio do Hogwardu.
Jeśli spodobał Ci się tekst, to super! Gdzieś tam cieszę się jak dziecko i skaczę pod sufit mojego ośmiometrowego strychu. Udostępnij, proszę, podlinkuj, przescroluj jeszcze raz. Wpadaj też częściej na zimę i na Facebooka. Much love!
Bemikon
Mieliśmy kiedyś szpaka na balkonie, takiego z plastiku, że gołębie nie srały, Miał na imię Teodor. Zostały jedynie nogi. Bo trytytką przyczepione do balustrady, resztę porwał wiatr. Po czterech latach wiernej służby odleciał…
PolubieniePolubienie
Agata Hiacynta
Wyborny pomysł. :’D
PolubieniePolubienie
pragmatyczna
Tym postem mnie kupiłaś. Masz nową czytelniczkę.
PolubieniePolubienie
Agata Hiacynta
Zatem uchylam kapelusza. I zapraszam. :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Radu
<3 a może w nowym mieszkaniu w kuchni zmieści się sowa? ;)
PolubieniePolubienie
Agata Hiacynta
Głównym kryterium wyboru nowego apartamentu będzie jego kompatybilność pod sowę. :)
PolubieniePolubienie